Nie jesteś zalogowany.
To nie tak ze nie doceniam jedo dotychczasowej tworczosci, tylko no kur... co sie dzieje ze biora pierwszego lepszego, "boba" bo sie dobrze mu debiut sprzedal
ara ara...
Offline
Megan Fox prezentuje jeszcze gorszy "kunszt" aktorski. Zresztą kiepska gra aktorska w tego typu filmach to norma, przestałem już na to narzekać, bo nic bym nie oglądał. Albo Keanu Reeves, masakra, dobra gra aktorska w takich filmach to fikcja
Ej, kolego, ale Keanu to ty szanuj, co? : (
Ostatnio edytowany przez hubi1 (2017-04-01 14:05:50)
Offline
Okej, jestem kilka godzin po seansie w kinie.
Zatem: ile ostało się ducha w duchu?
Myślę, że każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.
Aczkolwiek odniosłem wrażenie, że Rupert Sanders nie do końca wiedział, jaki chce zrobić film, tak jak było chociażby u Ridleya Scotta z Prometeuszem. Wskutek czego wyszło co wyszło.
Dla fanów kinówki z 1995r. zapewne będzie za bardzo spłycony. A i śmiem twierdzić, że jako film s-f sam w sobie dla osób nieobeznanych z animowanym GitSem również się nie obronił (Przecież problematyka związana z rozwojem cybernetyki, relacjami na linii człowiek – maszyna, były już w filmach dość wyeksponowane i lepiej podane).
Zacznijmy jednak od pozytywów. Nie zaprzeczę, urzekł mnie audiowizualnie.
Zachwycił ten wykreowany świat, tak lada dzień może wyglądać przyszłość (metropolia przepełniona holografami, nowinkami technologicznymi, skojarzyła mi się z obecną Osaką pełną neonów). Fajny kontrast między szarymi slumsami, a hałaśliwym i pstrokatym śródmieściem.
Nie mogę też odmówić klimatu np. w klubie, w piwnicach, nocnych scen nad, jak i pod wodą.
Taka wizja do mnie przemawia, nie powiem.
Sceny akcji, może jakimś arcymistrzostwem nie były, ale fanom powinny się spodobać.
Pierwsza akcja dla sekcji 8 czy manto, jakie spuszcza w slumsach jak najbardziej na plus.
Ścieżka dźwiękowa: zbyt wiele pisać nie będę, niemniej wpada w ucho i wkomponowuje się w ten świat.
Jeśli chodzi o samą grę aktorską, parę słów napisać wypada.
O dziwo poradziła sobie Scarlett Johanson w roli cyborga. Nie przeszkadzały mi jej wcześniejsze występy w marvelowskim uniwersum. Cały jej proces przemiany od powstania, przebudzenia aż do poznania prawdy zagrała nadzwyczaj dobrze.
Miałem jednak wrażenie, że bycie cyborgiem stanowił problem tylko dla niej, a poza nią większość akceptowała bycie tym czym jest.
Przekonał mnie do siebie również Batou grany przez Asbeka, a i dziadek
Kitano miał kilka fajnych kwestii poza ciekawą fryzurą. Reszta ujdzie, chodź pani doktor Ouelet troszku irytowała.
Za to mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o wcielenie się w Kuze przez Michaela Pitta.
Jednakże największą bolączką tego filmu są dialogi, wypowiadane banały i łopatologiczne prowadzenie widza za rękę.
Dostrzegam też japońsko - amerykański dysonans, ale rozumiem, że tego uniknąć się nie dało.
A i tak zapewne będzie lament o wybielanie głównej postaci z Japonki na Amerykankę nomen omen z polskimi korzeniami.
Jasne, że dało się zauważyć dziury scenariusza, pewna niekonsekwencja w spajaniu tej historii, no ale.
Jeśli chodzi o drobne pierdy, to chociażby czasem ruszali ustami podczas myślomowy. Gdzieś tam przewinęła się niekonsekwencja w odmianie płci Majora plus jeszcze kilka baboli, ale na to jeszcze można przymknąć oko.
Gorzej, że w moim przekonaniu ten GitS nie oddał przesłania kinówki z 1995r.
Szczerze, nie liczyłem (imhou to bez sensu) na 100% adaptację, ale miałem nadzieję, że film będzie bardziej opowiadał całą historię między wierszami, będzie interpretacją, a nie, że tekst o duszy w maszynie przewinie się kilkadziesiąt razy (serio!)
Taa, widzowie to niedomyślni idioci, no ale… o.O
Żeby nie było, nie jestem zwolennikiem robienia adaptacji z nabożną czcią i ołtarzykiem, nic nie zmieniać i twardo się trzymać, bo inaczej będzie bluźnierstwo. Aczkolwiek na film trzeba mieć pomysł, a w tym przypadku zmiany poszły w złym kierunku.
Oczywiste jest, że powinien ktoś się za to zabrać z większym doświadczeniem niż Królewna Śnieżka i Łowca.
Rozumiem, że to hamerykańskie kino i musi być prosto jak budowa cepa, ckliwie jak w niejednym romansie i pruderyjnie,
żeby zbyt wiele nie pokazać. A mogło być bardziej brudno, bardziej mroczno, bardziej brutalnie i krwisto jak w Loganie.
Ot, takie tam moje marudzenie.
Zdecydowanie urzekła mnie pierwsza połowa filmu, zwłaszcza początek - proces łączenia mózgu z maszyną, pierwsze pokazane zadanie w sekcji 9, odkrywanie swojej przeszłości, by potem stopniowo zatracać gdzieś po drodze klimat, by już pod koniec rozczarować.
Cóż, szkoda zmarnowanego potencjału. Obawy niestety się potwierdziły.
Obejrzeć bez zgrzytania zębami się da, może to nie zbezczeszczanie, ale zawód jest.
imhou GitS zasługiwał na lepszą adaptację, amen.
Summa summarum: 6/10.
Ps:
Nie sprawdzałem, jak się przyjął na świecie, aczkolwiek w Cinema w Zielonej Górze w Focusie na sobotnim seansie, na którym byłem, zaszczyciło ledwie 20 osób. Więc możliwe, że sam film przejdzie bez echa. I może odejdzie im ochota na zrobienie kontynuacji?
Ps2:
A propos Power Rangers. Podobnie, jak z GitS - rozmemłali klimat i szwarccharaktery, ale obejrzeć z ciekawości można, a każdy fan nawet powinien. :]
Cóż, aktorski GitS już za mną. Teraz to czekam z utęsknieniem na Blade Runner 2049.
Tyle tych kilka zdań ode mnie w temacie.
Offline
Seans GitSa zaliczony. Ogólnie jestem zawiedziony. Tak jak Rein napisał, chyba za bardzo spłycony. Cieszyłem się, że zobaczymy sceny z anime, ale tak po prawdzie nie zrobiły na mnie już żadnego wrażenia. Większość seansu przesiedziałem bez większej ekscytacji. 90 minut minęło i nic. Owszem, Scarletka jednak nie irytowała tak mocno jak się spodziewałem, ale czy będę chciał ten film mieć na półce, to nie wiem. Duży plus to ścieżka dźwiękowa C.Mansela i L.Balfe. Mam nadzieję, że płyta ujrzy jednak światło dzienne bo gdzieś mi mignęła informacja, że anulowali wydanie scora.
Offline
Postanowiłem się jednak wybrać na GitS-a i nie żałuję, bo film przyjemnie się oglądało. Muszę tutaj na wstępie zaznaczyć, że anime nie widziałem i przed seansem wiedziałem jedynie, że główna bohaterka nazywa się Major To, co mnie chyba najbardziej urzekło, to wizualny aspekt filmu. Piękne sceny miasta przyszłości, dużo ujęć na te świecące budynki czy ulice, no i te hologramy. Na dużym ekranie to tym bardziej robiło wrażenie. Fabuła była dla mnie całkiem spoko. Nie lubię, gdy w filmach czy jakichkolwiek innych tworach jest dużo pier*olenia i z początku miałem obawy, że tutaj też tak będzie, ale o dziwo nie, dzięki czemu mogłem się bardziej skupić na samym filmie niż napisach, do których również nie miałem zastrzeżeń. Jedynie w jednym zdaniu zwróciłem uwagę na dziwną odmianę słowa. W oczy rzuciła mi się także cenzura (pewnie z racji tego, że film ma PEGI 15). Niby strzelają co chwilę do siebie, a krwi wcale nie widać Albo przykładowa scena, w której
Tak więc polecam obejrzeć wszystkim tym, co nie znają pierwowzoru, bo mam teraz ochotę obejrzeć anime i sobie porównać z filmem
Ostatnio edytowany przez Dennoss (2017-04-04 20:48:48)
Offline
Nie ma co liczyc na kontynuacje GITS jak narazie finansowo slabiutko, ale niebawem premiera w chinach i japoni Ze statystyk wynika ze w ameryczce glownie fani mango/animu poszli do kin 75% wiek 25+, a RT prawdopodobnie zabilo film na amen 44%
ara ara...
Offline
A tu jeszcze macie recenzję Jarosława Kowala na KMFie.
GHOST IN THE SHELL. Piękna katastrofa
Offline
Obejrzalem GITS 2017 i jestem szczesliwy ze to byla finansowa klapa, przez 10 lat spokoj w temacie nastepnej ekranizacji IMO film fabularnie slaby, sciezka dzwiekowa bardzo slaba praktycznie nic nie wpadlo w ucho typowy przecietniak. Do filmu z 1995 porownywac nie ma czego, te kilka scen zywcem wzietych nie ratuje tego crapu.
Ostatnio edytowany przez Kilgur (2017-05-07 21:03:03)
ara ara...
Offline
Czas na Cowboy Bebop.
Offline
Ojej, spodobały im się te rejpy.
Offline
Czas na Cowboy Bebop.
Filmweb to najlepsze zrodlo [kupa] :P
http://variety.com/2017/tv/news/cowboy- … 202454831/
Coz to moze wypalic poniewaz:
1. Christopher Yost popelnil sporo komiksow o superbohaterach i kilka scenariuszy do bajek amerykanskich, wiec moze podolac.
2. To bedzie serial, a patrzac na Firefly, Dark Mater i kilka innych seriali sf wcale nie trzeba duzej kasy zeby cos dobrze wyszlo :)
3. Jako ze seriale wcale nie wymagaja drogich superstar bullshit aktorow, jest szansa ze obsada bedzie pasowac :)
4. (ctrl+c, ctrl+v)The series will be produced by Midnight Radio (Josh Appelbaum, Andre Nemec, Jeff Pinkner, and Scott Rosenberg), Marty Adelstein, Becky Clements, and Matthew Weinberg. More importantly, Sunset Inc., who released the original iteration of the anime, will be executive producing the show
Ostatnio edytowany przez Kilgur (2017-06-07 18:03:22)
ara ara...
Offline
Chyba jeszcze nikt nie wrzucał.
https://www.youtube.com/watch?v=FwMv9zt_hDA
EDIT: aj, nie zauważyłem, że to wątek tylko dla amerykańskich produkcji
Ostatnio edytowany przez Shaft (2017-06-07 18:28:40)
Offline
https://www.youtube.com/watch?v=CbkbXqIOcaA
Szerszy trailer death nota. Czytam komentarze i ludzie są zachwycenie, że L jest czarny.
Offline
Mi tam się podoba, w końcu coś świeżego. Po co kolejny raz robić kropka w kropkę to co jest w anime? Jest już kilka filmów z normalnym L.
Tutaj mamy film na podstawie oryginalnego Death Note.
Czarny L mi nie przeszkadza, a jeśli komuś to przeszkadza tylko ze względu na kolor jego skóry to cóż...smutne to trochę.
Jedynie co mi się nie podoba, to zbyt wiele akcji, wolałem spokojniejszy ton.
Mimo wszystko ten Death Note wygląda najlepiej z ostatnich ekranizowanych filmów na podstawie animu.
Offline
Czarny L mi nie przeszkadza, a jeśli komuś to przeszkadza tylko ze względu na kolor jego skóry to cóż...smutne to trochę.
Wyborny dżołk. A jak w remake'u Matrixa będą chcieli Morfeusza zrobić białasem i powiem, że mi to totalnie nie pasuje, to też będzie ci smutno? Takie mocne metamorfozy ikonicznych postaci zawsze(?) będą dziwnie wyglądać na pierwszy rzut oka. Chociaż mnie bardziej niż kolor jego skóry kłuje sposób siedzenia, który w filmie aktorskim wygląda mega komicznie. Mogli kolor skóry zostawić, ale tik z siedzeniem zmienić. Twarz Ryuuka też trochę jak w tych japońskich edycjach... W każdym razie postaram się do seansu usiąść bez uprzedzeń.
Offline
Mi nie jest smutno, smutne jest to, że ludzie cisną po tym tylko dlatego, że L jest czarny. To jest główny powód bólu dupy wszystkich fanów chińskich bajek, bo nie jest to kolejna część tego samego.
Nick Fury w oryginale też był biały, ale grający go Samuel L Jackson już jest OK, jakoś nikomu to tak bardzo nie przeszkadza. Zresztą w kinematografii to nie jest odosobniony przypadek, kiedy jakieś postaci zmienia się kolor skóry czy nawet płeć.
Poczekajmy jak zagra i potem będzie można stwierdzić, czy ta zmiana wyszła na złe czy na dobre.
Offline
Nick Fury w oryginale też był biały, ale grający go Samuel L Jackson już jest OK, jakoś nikomu to tak bardzo nie przeszkadza. Zresztą w kinematografii to nie jest odosobniony przypadek, kiedy jakieś postaci zmienia się kolor skóry czy nawet płeć.
Rozumiem, że siedziałeś w fandomie marvela 10 lat temu i wiesz, jakie były reakcje fanów amerykańskich rysowanek, jak pierwszy raz się pojawił w Ironmanie? Bo gdybyś porównywał to do sytuacji na dzień dzisiejszy, to tak trochę potwierdzasz moją tezę. Czy może po prostu linia obrony hur dur fani chińskich bajek hur dur?
Offline
Nick Fury w oryginale też był biały....
A co to za herezje ekranizacje marvela to glownie wersje ultimate, a tam nick fury byl czarny
ara ara...
Offline
Owszem, ludzie mieli też ból dupy, ale po wyjściu filmu nastroje się bardzo zmieniły. Samuel L Jackson poradził sobie wyśmienicie w tej roli i za to go ludzie polubili. Nie jestem ogromnym fanem marvela, ale pamiętam co nieco z tej sytuacji. Użyłem go jako przykładu ze względu na popularność tej postaci.
Dlatego tutaj też warto byłoby poczekać na ten film, zobaczyć i później oceniać. Niż wyzywać wszystkich i wszystko tylko dlatego, że scenarzysta i reżyser mają inną wizję.
Po prostu chodzi mi o to, że nie ma sensu mieć tak ogromnego bólu dupy o to, że jedna postać będzie inna niż w oryginale. Zresztą, oglądając trailery to cały ten film będzie miał daleko do oryginału, ale to dla ludzi już nie jest problemem, najważniejszy jest kolor skóry aktora.
No i najważniejsze, to nie jest wierna ekranizacja DN i nigdy nią nie miała być, ale ludzie nie potrafią tego pojąć. Może zagra postać L lepiej niż jest ona stworzona w oryginale? Tego nie wiesz.
Ostatnio edytowany przez Skuty (2017-06-29 21:36:01)
Offline
Ludzie mieli ból dupy, że ajronfisa grał białas, mimo że w komiksie faktycznie jest biały, a nie jakiś chinol. Zdaje się, że tak cisnęli aktora, że usunął konto na twicie.
Mnie się nie podoba, że gra murzyn, ale nie podoba mi się również, że kirę gra taki farbowany pizduś. W ogóle to jakiś mocny żart jest.
Jeden powinien być homo, drugi muzułmanin i wtedy gitara. Na końcu trzymają się za ręce.
Offline