Nie jesteś zalogowany.
Słyszeliście akcje, jak dziecko pobiło mamę taboretem, za to że mu w Tibie([ej]) nie dała grać. Eh co to dzisiaj sie porobiło[deprecha]
Offline
Wątpię, żebyście Wy, mając po 15-20 lat zauważali upadek katolicyzmu. Najpierw trzeba trochę przeżyć lat, żeby mówić o upadku. Poza tym, na czym polega ten upadek? Proszę skonkretyzujcie, bo to że religia chrześcijańska przestanie istnieć, to szczerze w to wątpię. Myślę, że wiele z Was jest ochrzczonych, tylko się wstydzicie przyznać do tego, bo bycie "ateistą jest cool". Dla mnie osobiście, jest to wyraz najgorszego wyboru człowieka. Życie z Bogiem jest wiele łatwiejsze niż bez Niego. Tylko ateistom się wydaje, że jesteśmy czymś ograniczani i, że nie możemy robić wszystkiego co nam się podoba. Wiele osób nie robi dlatego, że im się to każe, tylko dlatego, że czują, że tak być nie powinno, i to jest złe.
Offline
Wątpię, żebyście Wy, mając po 15-20 lat zauważali upadek katolicyzmu. Najpierw trzeba trochę przeżyć lat, żeby mówić o upadku. Poza tym, na czym polega ten upadek? Proszę skonkretyzujcie, bo to że religia chrześcijańska przestanie istnieć, to szczerze w to wątpię. Myślę, że wiele z Was jest ochrzczonych, tylko się wstydzicie przyznać do tego, bo bycie "ateistą jest cool". Dla mnie osobiście, jest to wyraz najgorszego wyboru człowieka. Życie z Bogiem jest wiele łatwiejsze niż bez Niego. Tylko ateistom się wydaje, że jesteśmy czymś ograniczani i, że nie możemy robić wszystkiego co nam się podoba. Wiele osób nie robi dlatego, że im się to każe, tylko dlatego, że czują, że tak być nie powinno, i to jest złe.
Czemu mam sie wstydzic tym, ze bylem ochrzczony? Na poczatku nie mialem wyboru. Bycie ateista jest cool? Ja znam jeszcze tylko jednego ateiste i to wcale nie jest cool.
Offline
Upadek katolicyzmu. Ktoś pisał o historii. Zbyt dużo tego nie było. Zresztą Kościół jako instytucja bardzo się zmienił od czasów średniowiecza. Jedyne znane mi prawdziwe problemy to rozpad w 1054 i reformacja. Z tym, że ta druga niejako przyczyniła się do naprawy moralnej Kościoła katolickiego. Pontyfikaty ostatnich papieży (w tym przede wszystkim Jana Pawła II) otworzyły Watykan na świat, a Kościół przybliżył się do człowieka. Takie są moje prywatne odczucia. Jak na razie religia ta ma się wybornie i upadek jej nie grozi. Wystarczy spojrzeć nawet na dzisiejszą młodzież, która chętnie i prawdziwie potrafi oddać się modlitwie. Oczywiście nie jest to większość młodych, ale z religią jest tak, że im człowiek starszy tym bardziej skory do wiary, że tak to ujmę. Nie wiem, czy to dlatego, że im człowiek starszy tym więcej przed nim problemów i szuka czyjejś pomocy, czy może dlatego, że jest lepiej ukształtowany pod względem osobowości. Mój ojciec też był zagorzałym "ateistą", a w obecnym momencie coś w nim pękło na skutek samobójczej śmierci jego ojca i chodzi do Kościoła, modli się i nawet szybko uporał się ze sobą, że tak to ujmę. Nie wiem, czy Bóg i wiara jakoś mu pomogły, ale chyba tak.
Co do życia z Bogiem. Kiedyś pisałem o tym rozprawkę na niemiecki. I powiem jedno, jeśli próbujemy przestrzegać zasad katolicyzmu to bez wątpienia będziemy dobrymi ludźmi. Nie mówię tu o ślepym zapatrzeniu, ale wiara swoimi wymogami stawia przed nami ciężkie zadania. Jednak rozliczne wyrzeczenia, pomaganie innym na pewno nas nie "zgorszy". Oczywiście można to robić i bez wiary w Boga.
O Bogu można pisać długo. Jednak nie wierzymy po to, bo możemy coś z tego mieć. Dlatego i dlatego, że nie mamy konkretnych dowodów na to wszystko wierzyć jest trudno. Jednak gdyby dowody były, to by już nie było wiary.
Osobiście jestem ochrzczony. Nie wiem, czy wierzę w Boga. Czasami brak mi jakiegoś wsparcia i myślę o Bogu, jednak by się pomodlić, czy pójść do Kościoła to nie. Mam nadzieję, że wraz z kształtowaniem się mojej osobowości i charakteru sprawa się wykrystalizuje.
"Dla ludzkich zachowań nie mam nic poza życzliwością i nic poza śmiechem na pocieszenie bliżnich"
John Irving, "Świat według Garpa"
Offline
Ze mną jest podobnie jak z Winged-em. Tylko , żę ja chodze kościoła i na religie i staram sie modlić. Sam nie wiem czy wierze w Boga , czasem wydaje mi sie że tak , czsaem , że nie , ale wiem że On istnieje , niekoniecznie w postaci opisanej prze Biblie.
Nie moge zgodzić sie ze stwierdzeniem , że wierzymy za darmo . Nic na tym świecie nie robi sie za darmo. Ot , taka zasada równowartościowej wymiany . My wierzymy , wiec chcemy pójśc do nieba i za żadne skarby nie chcemy pójść do piekła. A fakt ,że przy okazji jesteśmy wdzięczni Bogu i kochamy Go za jego miłość i poświęcenie , niczemu nie przeszkadza.
Offline
Wg mnie to obecnie wiara katolicka dla ludzi w moim wieku (18) to już tylko kwestia przyzwyczajenia (coś w stylu - w szkole religia, mama chodzi, ojciec chodzi, znajomi chodzą to i ja pójdę) ale bez żadnego jakiegoś głębszego podtekstu. Pójdzie toto do kościoła, postoi, pogada i już się czuje lepiej bo wywiązał się z "obowiązku" :/
Dla mnie do kościoła powinni chodzic Ci którzy czują taką potrzebe a nie dlatego że muszą - tacy ludzie tylko wystawiają negatywne świadectwo wierze chrześcijańskiej.
ja osobiście nie praktukuję, ale na lekcje religii chodzę. I czasami mnie śmieszą takie sytuacje kiedy przed lekcją ludzie sie reflektują "raany, katechetka bedzie pytała z modlitwy, kto się zgłosi bo ja NIE UMIEM?" No przepraszam bardzo ale takie słowa u gorliwego chrześcijanina, jak deklaruje się prawie cała moja klasa, to jakaś farsa.
A co ciekawsze czasami jestem postrzegana jako odmieniec bo nie dosyć że nie udaję że religia jest dla mnie ważna to jeszcze słucham mocnej muzyki, oglądam anime i magnę i lubie czytać (zbrodnia!)
Offline
to że religia chrześcijańska przestanie istnieć, to szczerze w to wątpię.
Wg. mnie prędzej czy później każda religia przestanie istnieć, a najwyżej zostaną jedynie małe grupki ludzi, które będą się zbierać i modlić do Boga czy bogów. Dlaczego tak będzie? Ano dzięki rozwojowi nauki, dzięki której będziemy poznawać coraz więcej. Tam gdzie dziś tłumaczy się różne sprawy Bogiem i sprawami nadprzyrodzonymi, zastąpi je właśnie nauka. Jeśli kiedyś uda się poznać "Teorię Wszystkiego", a wierzę, że tak, Bóg nie będzie już nigdzie potrzebny. Najprawdopodobniej zostanie tylko w umysłach tych, którzy nie będą potrafili sobie w życiu poradzić i będą chcieli mieć nadzieję, że istnieje ktoś kto im pomoże.
Myślę, że wiele z Was jest ochrzczonych, tylko się wstydzicie przyznać do tego,
Co jest wstydliwego w byciu ochrzczonym??
Poza chrzestem przyjmowałem jeszcze komunię i byłem bierzmowany, tego też mam się wstydzić?
bo bycie "ateistą jest cool".
Wcale nie czuję się z tym cool. Dojście do przekonań ateistycznych nie zajęło mi jednego popołudnia, gdy to sobie powiedziałem, a fajnie będzie nim być. Był to wynik wielu obserwacji, rozmyślań, odbytych na ten temat rozmów, przeczytanych książek. Niepotrzebnie ironizujesz.
Dla mnie osobiście, jest to wyraz najgorszego wyboru człowieka. Życie z Bogiem jest wiele łatwiejsze niż bez Niego.
Skąd wiesz, że życie z Bogiem jest o wiele łatwiejsze? Uogólniasz. Zależy to od osoby. Wiem, że religia może wielu ludziom pomóc wydostać się z dołka, i dzięki temu właśnie łatwiej im sobie poradzić z trudnymi sprawami. Ale z mojego punktu widzenia to po prostu wiara czyni człowieka silniejszym a jego życie łatwiejszym. Nie ważne w co wierzą. Ważne, że jest to coś, w czym pokłądają nadzieje.
Tylko ateistom się wydaje, że jesteśmy czymś ograniczani i, że nie możemy robić wszystkiego co nam się podoba.
Religia nakłada na człowieka pewne obowiązki, zakazy i nakazy, a to jest ograniczanie. Inna sprawa czy taki człowiek czuje się ograniczany czy też nie. Jeśli czuje się szczęśliwy będąc praktykującym wierzącym to tego dyskomfortu nie będzie odczuwał.
Ostatnio edytowany przez Wanderer (2006-04-23 11:53:04)
"Choć uliczna burda jest ze wszech miar godna potępienia, to nie ma nic złego w energii, jaką wyzwala ona w ludziach" John Keats
Offline
PS: Rixed... co do bunkra... też się będę mogła wprosić?
Offline
Bycie ateistą jest "cool"? Hm, nowość... Muszę sobie zapisać...
Na religię chodzę bo interesuje mnie ona (tak samo jak katolików religia starożytnych Greków etc.)... I także wiem więcej od kumpli-katolików...
Tak samo jak Wanderer do ateizmu nie przeszedłem "tak ot sobie".
RiXeD napisał:UWAŻAM SIĘ za ciekawego, PONIEWAŻ mam NIETYPOWE zainteresowania w stosunku do mojego środowiska i odmienny pogląd na świat.
Na tle swojego szkolnego środowiska faktycznie możesz się wyróżniać ze swoim zainteresowaniem, ale już na Animesub nie stanowisz żadnej wyjątkowości
Właśnie dlatego napisałem "w moim środowisku"... A poza tym przecież ANSI "gatheruje" właśnie M&A Otaku... Więc tu nie ma mowy o ŻADNYM wyróżnianiu się W DZIEDZINIE DO KTÓREJ SŁUŻY TO FORUM. Mówię o życiu.
Offline
nie wiem ale jak ja chodzilam do podstawowki to bylo niemal tak samo (z ta jedna roznica, ze dzieci coraz mniej boja sie pyskowac...) wiec te 7 lat temu bylo bardzo podobnie (do dzisiaj podziwiam koleznaki ktore na obcasach przemaszerowaly z morskiego oka nad doline pieciu stawow... po tych skalkach z lancuchem jak ktos kojazy...)
ja bym chciala na jedno zwrocic uwage bo mi nie pasuje stwierdzenie "ta dzisiejsza mlodziez" <- ci ktorzy tego najczesciej uzywaja to nieuprzejmi ludzie, ktorzy sa rownie niekulturalni jak ta mlodziez.
Ten problem nie tyczy sie tylko mlodziezy ale calego spoleczenstwa. Powinno byc "ech to dzisiejsze spoleczenstwo", bo rodzice tych dzieciakow (mlodziez co najmniej 20 lat wstecz) sa powodem aktualnej sytuacji (a ich rodzice - i mamy kolo) - moja mama nauczycielka do niedawna 1-3 (teraz w-f hehe) miala nieprzyjemnosc poznac (dalej ma...) wielu rodzicow, ktorzy nie potrafia nic innego jak szkodzic swemu potomstwu. I to Ci niekulturalni rodzice wpajaja takie a nie inne rzeczy dzieciom swoim - potem robi sie wiekszosc takich dzieci i te z domow rodzicow kochajacych (ze wzgledu na stadnosc naszego gatunku) staja sie tacy sami... albo przynajmniej podobni... Pocieszenie, ze wielu ludzi wyrasta z takich zachowan. Bycie outsiderem w takich srodowiskach pomaga zachowac wzorce wyniesione z domu i nawet dodatkowo oddalac sie od zachowan prezentowanych przez ogol, co nie znaczy ze outsiderzy sa lepsi czy madrzejsi...
co do wiary to o ile jestem wierzaca to z kosciolem nie mam wiele wspolnego bo z takich czy innych powodow kosciol jako instytucja mnie nie przekonuje... znam kilku ateistow co to chodza do kosciola czesciej niz ja... ze wzgledu na rodzine, co nie zmienia faktu ze nie wierza - nikt tego im nie broni i nikt nikogo nie zmusi do wiary - kazdy ma wlasny sposob na zycie. Powiem wrecz, ze najbardziej nie lubie obludnych ludzi takich jak nasze ukochane dewotki - co to tylko chodza do kosciola bo ich sasiadki chodza i jeszcze udaja ze wierza - to nie ma nic wspolnego z wiara w Boga...[cholera] - to ze chodzisz do kosicola nie znaczy ze wierzysz - wiara jest bardzo indywidualna sprawa i dla kazdego cos innego znaczy.
Offline
Wg. mnie prędzej czy później każda religia przestanie istnieć, a najwyżej zostaną jedynie małe grupki ludzi, które będą się zbierać i modlić do Boga czy bogów. Dlaczego tak będzie? Ano dzięki rozwojowi nauki, dzięki której będziemy poznawać coraz więcej. Tam gdzie dziś tłumaczy się różne sprawy Bogiem i sprawami nadprzyrodzonymi, zastąpi je właśnie nauka. Jeśli kiedyś uda się poznać "Teorię Wszystkiego", a wierzę, że tak, Bóg nie będzie już nigdzie potrzebny. Najprawdopodobniej zostanie tylko w umysłach tych, którzy nie będą potrafili sobie w życiu poradzić i będą chcieli mieć nadzieję, że istnieje ktoś kto im pomoże.
Żebyś sie nie zdziwił , dla mnie to będzie ostateczny dwód na istnienie Boga. Spośród chaosu wynurzenie sie idealnego porządku wydaje sie niemożliwe , nie ? A tak właśnie sie stało. Oprócz tego interpretacja kopenhaska ( i związany z nią tzw. "przyjaciel Wignera") zdają sie potwierdzać że obserwator z zewnątrz może mieć coś w rodzaju boskich mocy.
EDIT.
Chodzenie do kościoła niczemu nie przeszkadza , 1h tygodniowo to nie jest dużo jeżeli chodzi o życie , a może być bardzo oczyszczającym doświadczeniem. W parafi do której chodze , uwielbiam słuchać kazań proboszcza - są niesłychanie proste a zarazem inteligentne i tchnące niesłychaną wiarą i miłością. Po nich czuje sie lepiej i ciesze si e , że chodze kościoła i staram sie wierzyć w Boga.
Ostatnio edytowany przez Dżibril (2006-04-23 12:25:49)
Offline
Żebyś sie nie zdziwił , dla mnie to będzie ostateczny dwód na istnienie Boga. Spośród chaosu wynurzenie sie idealnego porządku wydaje sie niemożliwe , nie ? A tak właśnie sie stało. Oprócz tego interpretacja kopenhaska ( i związany z nią tzw. "przyjaciel Wignera") zdają sie potwierdzać że obserwator z zewnątrz może mieć coś w rodzaju boskich mocy.
Dla ciebie to jest dowód na istnienie Boga? Przede wszystkim to jest niewiadoma. Zawsze tak było, że każdą niewiadomą przypisywało się boskiej ingerencji, dlatego niecierpliwie czekam na to, aż wszystko się wyjaśni. Poza tym skoro to jest dla ciebie dowód, to powinienem zadać pytanie, skąd wiesz, że to jest ten twój Bóg z Biblii?
Skoro już schodzimy na plan fizyki teoretycznej to zapewne słyszałeś o multiwszechświatach, które tworzą jeden wielki Wszechświat, w którym mogą istnieć całkiem odmienne prawa fizyczne, a co za tym idzie ogólnie pojmowany przez nas czas może działać całkiem inaczej. Czyli taki Wszechświat może właściwie istnieć od zawsze. Nasz wszechświat może być jednym z takich multiwszechświatów zawierającym się we Wszechświecie i może być niczym szczególnym. Nie chciałem zagłębiać się w środowisko fizyki teoretycznej. Mogę tylko powiedzieć, że dzisiejsza fizyka teoretyczna zakłada wiele modeli fizycznych powstania czy konstrukcji wszechświata, a powoływanie się na jakikolwiek z nich to nic innego jak szukanie łatwego wyjścia. Bo ja też mogę znaleść jeden taki, który mi pasuje.
Poczekajmy parę lat na dowody i obserwacje, kiedyś wszystko się wyjaśni. Na razie to co widać przez teleskop to tylko tło tego, co kryje niewyobrażalnie wielki wszechświat.
"Choć uliczna burda jest ze wszech miar godna potępienia, to nie ma nic złego w energii, jaką wyzwala ona w ludziach" John Keats
Offline
okej widze, że dosyc interesujacą pogawendke sobie ucieliscie postwanowiłem się włączyc
1. co znaczy bezstresowe wychowanie ? zastanówcie się czy to jest jedyna przyczyna "upadku norm" w społeczeństwie (nie tylko naszym). myslicie, że to jest tylko wina rodziców ?! jak miałem 13-18 lat wszystko dało się zrzucic na rodziców, że to oni mnie tak wychowali.pomyślcie jaki ogromny wpływ na was wszystkich mają media(TV, net,prasa, radio) i znajomi(otoczenie).
2. co do ateistów... moim zdaniem najłatwiej jest powiedziec: "jestem ateistą"(tu wielu z Was ateistów bedzie chciało mnie spalic na stosie za herezje:P) i tak trwac. śmieszne jest moim zdaniem gdy ateisci mówia coś o upadku norm i wartości...juz pewnie paru z was czytajacych to ma ochote mnie wymieszac z błotem w nastepnym poscie...no cóż take jest moje zdanie. "nie ma NIC i w to owo NIC "wierzyc" można", a wystarczy troche poszukac (nawet i w googlach ) i zrozumiec, że wiara w NIC daje NIC...a o upadek jakiejkolwiek z religii nie macie co marzyc taki wałek z dnia na dzien nie przechodzi.a to w co beda wierzy/nie wierzyc za 200-300 lat to mnie naprawde mało obchodzi.
[cytuj=Winged]Osobiście jestem ochrzczony. Nie wiem, czy wierzę w Boga. Czasami brak mi jakiegoś wsparcia i myślę o Bogu, jednak by się pomodlić, czy pójść do Kościoła to nie. Mam nadzieję, że wraz z kształtowaniem się mojej osobowości i charakteru sprawa się wykrystalizuje.[/quote]
postawa godna pochwały, bo chyba o to chodzi
p.s.
1.wpsółczuje temu co przeczytał całe moje wypociny
2.nie, nie uważam się za katolika, wielu by mnie nazwało agnostykiem, ale nie czuję sie kims takim.
3.rzygac mi sie chce jak slucham wiekszosc(nie całosc) kleru, imamów, rabinów i innych darmozjadów...
Ostatnio edytowany przez wilczy_deszcz (2006-04-23 12:45:36)
Offline
Wg. mnie prędzej czy później każda religia przestanie istnieć, a najwyżej zostaną jedynie małe grupki ludzi, które będą się zbierać i modlić do Boga czy bogów. Dlaczego tak będzie? Ano dzięki rozwojowi nauki, dzięki której będziemy poznawać coraz więcej. Tam gdzie dziś tłumaczy się różne sprawy Bogiem i sprawami nadprzyrodzonymi, zastąpi je właśnie nauka. Jeśli kiedyś uda się poznać "Teorię Wszystkiego", a wierzę, że tak, Bóg nie będzie już nigdzie potrzebny. Najprawdopodobniej zostanie tylko w umysłach tych, którzy nie będą potrafili sobie w życiu poradzić i będą chcieli mieć nadzieję, że istnieje ktoś kto im pomoże.
W ten sposób możemy gdybać całkiem długo. Zwróćmy uwagę, że już wiele spraw zostało wyjaśnionych, powstały różnorakie naukowe koncepcje powstania Wszechświata (żadna jakoś w konkretny sposób udowodniona nie była) a religia trzyma się twardo. Może gdyby naukowcy w racjonalny sposób udowodnili powstanie świata faktycznie Bóg przestałby być potrzebny. Na razie nam to nie "grozi". W najbliższej przyszłości raczej też nie.
Co jest wstydliwego w byciu ochrzczonym??
Poza chrzestem przyjmowałem jeszcze komunię i byłem bierzmowany, tego też mam się wstydzić?
Może nie tyle w byciu ochrzczonym ile w pokazywaniu wiary. Nie wiem, jak to jest u Was, ale u mnie w mieście za atrakcyjnych towarzysko są postrzegane osoby, które negują Kościół i jego prawdy wiary. Nierzadko jak powiedziałem, że idę do kościoła usłyszałem "Aleś ty głupi". Tak jest u mnie. Coraz mniej ludzi przyznaje się do bycia katolikiem.
Wcale nie czuję się z tym cool. Dojście do przekonań ateistycznych nie zajęło mi jednego popołudnia, gdy to sobie powiedziałem, a fajnie będzie nim być. Był to wynik wielu obserwacji, rozmyślań, odbytych na ten temat rozmów, przeczytanych książek. Niepotrzebnie ironizujesz.
Ty już z tego, co wiem swoje lata masz i jak widać jesteś ukształtowanym człowiekiem z konkretnymi poglądami. Jednak nie wszyscy są tacy, jak Ty. Szczególnie młodzi-gniewni, buntujący się przeciwko wszystkiemu. Także pokazanie, że nie wierzę uznaje on za bycie super kolesiem. Oczywiście nierzadko widzimy takich delikwentów jak z całą rodziną w białej koszuli na Wielkanoc pogina do Kościoła. Ale w psychologa nie będę się bawił, jednak wydaje mi się, że w wielu przypadkach jest taka sytuacja.
Co do tego, czy wiara pomaga, czy nie. Zależy do od człowieka. Albo raczej od sytuacji. Na pewno w Bogu znajdujemy oparcie w trudnych chwilach. Są czasami problemy z którymi nie potrafimy dać sobie rady, a niektórym pomaga właśnie gorliwa modlitwa. Czy trudniej? Tak jak pisał ~Wanderer religia stawia wyzwania, zakazy i nakazy. Jednak wiele z nich są po prostu prawami moralnymi, których powinna przestrzegać zarówno osoba wierząca jak i niewierząca. Oczywiście są i stricto chrześcijańskie typu chodzenie do kościoła, co dla niektórych może być marnotrawstwem czasu, który mógłby wykorzystać nawet na czynienie dobra.
[EDIT] A żem się naedytował tego posta.
Ostatnio edytowany przez Winged (2006-04-23 12:50:13)
"Dla ludzkich zachowań nie mam nic poza życzliwością i nic poza śmiechem na pocieszenie bliżnich"
John Irving, "Świat według Garpa"
Offline
Generalnie popieram zdanie @taipana, wydaje mi się też, że wielu z Was nie doszło do sedna jego wypowiedzi, może to dlatego, że w pewnym wieku operuje się już skrótami myślowymi, do których dochodziło się przez pewną część życia. Jeśli chodzi o dzisiejszą młodzież, to można sobie gdybać skąd, dlaczego, po co i nic z tego nie wyniknie. Świat się zmienia, zmieniają się i ludzie, zmieniają się wszyscy, rozwój sprzyja zmianom w strukturze społeczeństw i obyczajowości i to jest normalne. Jeśli chodzi o poziom młodzieży to jest ona normalna w obecnych warunkach. Ktoś tam dobrze powiązał wychowanie młodzieży z rodzicami. Jednym słowem jaki pan taki kram, jaka matka taka córka, jaki ojciec taki syn itp. Z mojego punktu widzenia poziom młodzieży pod względem wychowania ma tendencję spadkową, ale to jest problem społeczny i ma tak wiele przyczyn, że ja bym się w polemikę nie wdawał.
Zauważyłem jednak, że zdaniem wielu z Was nauka wyjaśni pewne tajemnice wiary i przyczyni się do upadku religii / wiary. Niestety, z nauką jest tak, że im więcej znamy odpowiedzi na pewne pytania, tym więcej rodzi się nowych pytań, a prawidłowość ta ma charakter stanowczo nieliniowy. Mówicie, że potrzeba autorytetów? A niedawno zmarły Lem ? On był agnostykiem, a jeszcze wcześniej ateistą. Dlaczego tak? Ano przy całej jego wiedzy i wyobrażeniu świata, on sam doszedł do wniosku, że pewne rzeczy są jednak nie do wytłumaczenia. Jest taki film "Creator" z 1986r. bodajże, z Peterem O'Toole w roli naukowca i jest tam takie mądre zdanie "Kiedy nauka już wyjrzy za wierzchołek góry, okaże się, że tam przez cały ten czas był Bóg".
Ostatnio edytowany przez bogasman (2006-04-23 12:54:13)
Offline
wiara w NIC daje NIC... a o upadek jakiejkolwiek z religii nie macie co marzyc taki wałek z dnia na dzien nie przechodzi.
Jeśli miałeś na myśli NIC=Bóg, to troszkę przesadziłeś. Bo głęboka wiara nawet w coś co nie istnieje, daje coś. Nie jest tu ważne czy to coś jest czy nie, ale to jakie niesie ze sobą wartości moralne.
A co do upadku religii, to na pewno nasze pokolenie tego się nie doczeka. To nie jest coś co pada z dnia na dzień. Raligia tkwi głęboko w człowieku i nie da się jej ot tak wykorzenić.
W ten sposób możemy gdybać całkiem długo. Zwróćmy uwagę, że już wiele spraw zostało wyjaśnionych, powstały różnorakie naukowe koncepcje powstania Wszechświata (żadna jakoś w konkretny sposób udowodniona nie była) a religia trzyma się twardo. Może gdyby naukowcy w racjonalny sposób udowodnili powstanie świata faktycznie Bóg przestałby być potrzebny. Na razie nam to nie "grozi". W najbliższej przyszłości raczej też nie.
Religia (teraz piszę tu o katolicyźmie) trzyma się twardo, bo ona ewoluuje dostosowując się do czasu w jakich przyszło jej istnieć. Coraz słyszymy nowe interbretacje wersów z Bibli czy nowe zarządzenia Kościoła. Nie wiem jak jest w innych odłamach chcrześcijaństwa i w ogóle innych religiach, ale to czy religia się trzyma czy nie zależy od kilku czynników. Wykształcenia społeczeństwa, rygorystyki religijnej czy od zmieniania się religii wraz z duchem czasu. Wg. mnie najwyższą szansę na to, żeby religia pozostała nieodłączną częścią społeczeństwa jest ten drugi czynnik. Widać to na Bliskim Wschodzie gdzie mimo rozwoju techniki liczba wierzących raczej nie spada w przeciwieństwie do Zachodu.
Generalnie popieram zdanie @taipana,
Popierasz, bo jesteś wierzący
Mówicie, że potrzeba autorytetów? A niedawno zmarły Lem ? On był agnostykiem, a jeszcze wcześniej ateistą. Dlaczego tak? Ano przy całej jego wiedzy i wyobrażeniu świata, on sam doszedł do wniosku, że pewne rzeczy są jednak nie do wytłumaczenia.
Dlatego lepiej powiedzieć nie "nie wierzę w Boga" ale "wierzę, że go nie ma".
Jest taki film "Creator" z 1986r. bodajże, z Peterem O'Toole w roli naukowca i jest tam takie mądre zdanie "Kiedy nauka już wyjrzy za wierzchołek góry, okaże się, że tam przez cały ten czas był Bóg".
Zobaczymy, zobaczymy... Cytatów jest wiele i moglibyśmy się na nie pojedynkować
Ostatnio edytowany przez Wanderer (2006-04-23 13:12:52)
"Choć uliczna burda jest ze wszech miar godna potępienia, to nie ma nic złego w energii, jaką wyzwala ona w ludziach" John Keats
Offline
wilczy_deszcz napisał:wiara w NIC daje NIC... a o upadek jakiejkolwiek z religii nie macie co marzyc taki wałek z dnia na dzien nie przechodzi.
Jeśli miałeś na myśli NIC=Bóg, to troszkę przesadziłeś. Bo głęboka wiara nawet w coś co nie istnieje, daje coś.
miałem na myśli NIC=NIC wszystko w kontekscie ateizmu( bo przecież oni "wierzą" w NIC czyli nie wierzą w nic i tu gruuubo przesadziłem, urzyłem sterotypu...:P)
Ostatnio edytowany przez wilczy_deszcz (2006-04-23 13:19:40)
Offline
[cytuj]Religia (teraz piszę tu o katolicyźmie) trzyma się twardo, bo ona ewoluuje dostosowując się do czasu w jakich przyszło jej istnieć. Coraz słyszymy nowe interpretacje wersów z Bibli czy nowe zarządzenia Kościoła[/quote]
Ja nie słysze coraz to nowych. Oświeć mnie prosze , bo widze że mam braki.
Katolicyzm trzyma sie tak długo ponieważ opiera sie na miłości. Miłości do bliźniego i miłości do Boga. Póki są ludzie którzy rzeczywiście przestrzegają te zasady , katolicyzm nie upadnie.
Offline
Winged napisał:W ten sposób możemy gdybać całkiem długo. Zwróćmy uwagę, że już wiele spraw zostało wyjaśnionych, powstały różnorakie naukowe koncepcje powstania Wszechświata (żadna jakoś w konkretny sposób udowodniona nie była) a religia trzyma się twardo. Może gdyby naukowcy w racjonalny sposób udowodnili powstanie świata faktycznie Bóg przestałby być potrzebny. Na razie nam to nie "grozi". W najbliższej przyszłości raczej też nie.
Religia (teraz piszę tu o katolicyźmie) trzyma się twardo, bo ona ewoluuje dostosowując się do czasu w jakich przyszło jej istnieć. Coraz słyszymy nowe interbretacje wersów z Bibli czy nowe zarządzenia Kościoła. Nie wiem jak jest w innych odłamach chcrześcijaństwa i w ogóle innych religiach, ale to czy religia się trzyma czy nie zależy od kilku czynników. Wykształcenia społeczeństwa, rygorystyki religijnej czy od zmieniania się religii wraz z duchem czasu. Wg. mnie najwyższą szansę na to, żeby religia pozostała nieodłączną częścią społeczeństwa jest ten drugi czynnik. Widać to na Bliskim Wschodzie gdzie mimo rozwoju techniki liczba wierzących raczej nie spada w przeciwieństwie do Zachodu.
Akurat, co do naszej religii to muszę się zgodzić. Rażą mnie rozliczne "promocje" jakie co róż serwuje nam Kościół. Zezwolili na mięso na Wigilii. Trochę głupi przykład, ale mam nadzieję, że pokazuje chęć zagarnięcia jak największej liczby chętnych. Wracając do meritum sprawy. Dlatego właśnie ona się utrzyma, bo potrafi się dostosować. Nawet gdy zgłębimy wszystkie tajniki świata to religia się dostosuje. Zmieni swój charakter i będzie trwać nadal. Nigdy nie możemy być tego pewni, ale do tej pory tak było, więc w przyszłości sądzę, że będzie podobnie.
"Dla ludzkich zachowań nie mam nic poza życzliwością i nic poza śmiechem na pocieszenie bliżnich"
John Irving, "Świat według Garpa"
Offline
Chodzi mi tu ogólnie o interpretacje Biblii. Kiedyś brano wszystko dosłownie, teraz to tylko symbole. Gdybyś dał do zinterpretowania kilku księżom tekst o Adamie i Ewie, każdy by powiedział co innego. Są jeszcze tacy, co powiedzą, że trzeba wszystko rozumieć dosłownie. Reszta zinterpretuje na swój sposób.
Katolicyzm trzyma sie tak długo ponieważ opiera sie na miłości. Miłości do bliźniego i miłości do Boga. Póki są ludzie którzy rzeczywiście przestrzegają te zasady , katolicyzm nie upadnie.
Czy dlatego się trzyma? Może i to jest jednym z powodów. Raczej jednak sądzę, że przetrwał tak długo, bo ma głębokie korzenie w kulturze Europy. Poza tym teraz co chwila wychodzą nowe dekrety papieskie w różnych sprawach. Np. niedawno były pogłoski o ty, że zastanwiano się, czy nie wprowadzić funkcji w rodzaju pastora, który mógłby mieć żonę i dzieci. Wszystko po to, żeby więcej ludzi szło na księży, bo w ostatnich latach ta liczba znacznie spadła.
Ostatnio edytowany przez Wanderer (2006-04-23 13:40:12)
"Choć uliczna burda jest ze wszech miar godna potępienia, to nie ma nic złego w energii, jaką wyzwala ona w ludziach" John Keats
Offline