Nie jesteś zalogowany.
Strony 1
Highlander: The Search for Vengeance *2007*
produkcja: Japonia , USA
gatunek: Akcja, Sci-Fi, Anime
data premiery: 2007-02-14 (Świat)
od lat: 15
czas trwania: 86
reżyseria: Yoshiaki Kawajiri
scenariusz: Dawid Abramowitz
muzyka: Nathan Wang
Opis:
W nowej opowieści samotny wojownik Colin Macleod podróżuje poprzez wieki z niezwykle mądrym duchem Amerganem, poszukując nieśmiertelnego tyrana Marcusa Octaviusa, który zabił ukochaną Colina na celtyckich równinach dziesiątki wieków temu. W trakcie wyprawy Macleod odkrywa, że Nowy Jork został zatopiony, a nad powierzchnią wody góruje monolityczna forteca.
Ostatnio edytowany przez skubii (2007-05-22 14:54:29)
Offline
Jak na razie jest tylko wersja z angielskim dub'em, pytanie kiedy (i czy w ogóle taka istnieje) będzie dostępna wersja japońska.
Offline
Może wzorem Bloodlust będzie tylko angielska? Anyway, przejrzenie ripka na szybko utwierdziło mnie w po-trailerowym przekonaniu, że animacja jest strasznie słaba i cała strona graficzna jakaś taka uproszczona. Oby nadrobił całokształtem (i może Kawajiri po odwalaniu chałtury weźmie się wreszcie za Ninja Scroll 2
Offline
Obejrzane, będzie recka.
Wersja spoiler-free
Film jest do bani.
Wersja ze SPOILERAMI!
Yoshiaki Kawajiri ma na swoim koncie (reżyserskim) kilka całkiem niezłych, wręcz bardzo dobrych, filmów - Animatrix (fragment), Bloodlust, Ninja Scroll, Cyber CIty OEDO 808. Kilka słabych też, ale je pomińmy. Teraz pojawił się jego najnowszy film: Highlander - Search for Vengence. Ja nie zaliczę go niestety do tych "dobrych" dokonań Kawajiriego, bo film jest generalnie do bani.
Co to jest Highlander, u nas dla niepoznaki zwany Nieśmiertelnym, każdy wie. Filmy z tej serii są bardzo znane (chociaż na uwagę zasługuje właściwie tylko pierwszy), serial w sumie też trochę się ciągnął. Także teraz mamy nowego MacLeoda, anime style. Style, który niestety zupełnie do tego tematu nie pasuje, jak się okazało. Japoński chara design w połączeniu ze skotisz, aye, akcentem sprawiał, że chwilami zgrzytałem zębami, żeby go zagłuszyć. Ale po kolei:
1)Fabuła
Nie istnieje. Film składa się z ostatecznej walki herosa z chcę-zapanować-nad-całym-światem-ale-nie-jestem-zły-tylko-mam-rzadko-spotykane-wyczucie-piękna-łotrem, przetykane od czasu do czasu wstawkami z różnych pól bitew ostatnich dwóch tysięcy lat. Dodam, że każda z tych wstawek przedstawia dokładnie to samo, tylko w innej scenerii, ale z drugiej strony bez nich "film" zmieściłby się w max 40 minutach. Wizja świata jest totalnie nieprzekonująca, ot, terroryzm i świat upadł, ludzie żyją w miastach-państwach i zmutowali w najróżniejsze potwory (jak, czemu - kogo to obchodzi). Miastami rządzą "źli bogacze i sługusy Zła", ludzie "dobrzy" jedzą robaki, chodzą w łachmanach i żyją w kanałach (oczywiście mają tam całe miasto, ale że są dwa metry pod ziemią a wejściem jest otwarte zejście do metra, to super nowoczesna armia Złego nijak nie może ich odnaleźć). Jak widać, koncept niezwykle wręcz oryginalny. Fabuła przedstawia się tak (i to nie jest skrót!): nieśmiertelny szuka zemsty za śmierć swojej laski, przypadkiem trafia do miasta, którym rządzi odpowiedzialny za śmierć jego laski, mimo dwóch tysiącleci błądzenia i cierpień młodego Wertera w ciągu kilku godzin rozwiązuje wszystkie swoje problemy, odchodzi w kierunku zachodzącego słońca. Film jest raczej dla starszych widzów, dlatego dodam, że w tym czasie zdążył też "odbyć stosunek seksualny", ale wszystko jest jak należy - z miłości.
2)Postacie
Papierowe, i to w dodatku z takiego używanego w kibelku. Rozwój - zerowy. Oprócz naszego stalowego herosa, który pod pancerzem skrywa duszę poety, mamy tutaj dziwkę, która się puszcza, bo ją do tego zmusiło życie, ale poza tym żarliwie modli się do Boga, zależy jej tylko na szczęściu innych i czeka na swojego księcia z bajki, a także dzieciaka, który jest cool i spox, zna wszystkich i wszystko może załatwić, aha, jest też odważny. To by było na tyle, jeśli chodzi o "dobrych" wartych w ogóle wzmianki. No może jeszcze jednonogi doktor, który kiedyś zwątpił, ale lada chwila wątpić przestanie i poprowadzi lud na barykady. Po drugiej stronie mamy oczywiście Złego, który oczywiście chce zapanować nad światem, ale tylko po to, żeby uczynić go pięknym, mądrym i bogatym. Innych celów w życiu nie ma (ja nie mam nawet 30 lat jeszcze, a mam ich więcej niż on), może ewentualnie chciałby zapuścić włosy na klacie, ale o tym nie mówi (pewno wstydliwy jest). Pomaga mu dziwka (ale taka na wyłączność). No i może jeszcze doktor (ten już dwunogi, ale za to półgłówek), który nigdy nie zwątpił, ale lada chwila wątpić zacznie.
3)Wykonanie
Tu też jest kiepsko. Animacja często szwankuje, rysunki są bardzo proste, ale co najgorsze - chwilami wręcz karykaturalne. Całość wygląda jak robiona w pośpiechu parodia swoich poprzednich filmów w wykonaniu pana Kawajiriego.
Teraz będą już poważne spoilery, ostrzegam.
Najbardziej raziło mnie w tym filmie odejście od filmowego Highlandera. Nie wiedzieć czemu nieśmiertelni zrobili się nagle superherosami o ogromnej sile, skaczący na ogromne odległości (jestem w stanie przyjąć taką konwencję ostatecznie, ale *^*(( koń wyskakujący 10 metrów w górę to już dla mnie przesada), którzy bez trudu przecinają mieczami ściany z betonu i roboty ze stali (a jednocześnie co chwila któremuś pęka mieczyk w bezpośrednim starciu) i "zmartwychwstają" po pięciu minutach z naprawdę strasznych ran (a z drugiej strony bohater po upadku z wysokości jakiegoś kilometra chyba, przebiciu dachu i wbiciu się w podłogę wygląda, jakby sobie oko podbił i skręcił lewy nadgarstek). Bohater oczywiście ma nauczyciela, ale Ramireza zastąpił tu jakiś powalony magiczny duch Panoramiksa, który często przemawia do bohatera pod postacią szczurka albo innego zwierzaka... Do tego mnóstwo scen wywołujących po prostu zażenowanie, jak akcja, w której bohater zostaje wyrzucony siła wybuchu z myśliwca, leci spory kawał w powietrzu i ląduje na skrzydle samolotu (lecącego!) Złego, wyciąga szabelkę... Czy ta, w której bohater i jego dobra panna lekkich obyczajów uciekają wąskim tunelem, nagle ich plecy oświetla kilkanaście wiązek laserów z celowników tropiących ich żołnierzy. Żołnierze zaczynają strzelać, ale teraz już żaden nie trafia! W ogóle indolencja strzelecka bije tu na głowę nawet filmy z Bondem, a do tego ci "dobrzy" są generalnie wszyscy chyba nieśmiertelni (pocisk czołgowy wybucha jakieś półtora metra od doktora bez nogi, a doktor bez nogi nawet kurzu z ramion strzepnąć nie musiał). Guzik do zagłady miasta Zły wymyślił sobie na podeście, który wysuwa się na środku rzymskopodobnej areny, bo akurat tam przypadkiem będzie toczył ostatni pojedynek z Dobrym - dramatyzm musi być, nieważne, że nie ma sensu. Aha, ponieważ film jest wyraźnie kierowany do płci brzydkiej, to obecna w nim płeć piękna (w postaci dwóch, wspomnianych już, dziwek) obowiązkowo biega przez cały czas w zasadzie bez ubrania (są tam jakieś kreski udające majtasy czy staniki, ale nie wiem, czy nie dodano ich już po zakończeniu zdjęć), nieważne, czy to ruszając do frontalnego ataku na armię wroga, czy zakradając się do tajnego laboratorium. Obowiązkowy też wątek miłosny jest naprawdę żałosny, pozwolę go sobie streścić:
- pięć minut temu cię nie znałam, ale teraz wiem, że to na ciebie czekałam, że to o ciebie się modliłam, kocham cię.
- też cię nie znałem, a do tego olewałem przez poprzednie 4 minuty, bo obiecałem mojej lasce sprzed dwóch tysięcy lat, że nigdy nie pokocham innej laski, ale Panoramiks właśnie mi powiedział, że jesteś uosobieniem mojej laski sprzed dwóch tysięcy lat i coś w tym chyba jest, bo mam ochotę cię *&^&*(, i to wcale nie dla tego, że wywaliłaś cyce na wierzch. To co, jakiś figielek?
- kocham cię.
- Rozumiem, że to znaczy tak.
Następuje figielek.
- Tak cię kocham, moja nowo-stara lasko, że mykam póki jeszcze śpisz, żeby cię chronić - bo przez poprzednie dwa tysiące lat nie nauczyłem się, że zakochana laska na pewno za mną pójdzie i czeka ją niechybna śmierć z ręki Złego (ewentualnie jego trzeciej ręki, czyli złej laski). Może gdybym cię obudził i wszystko wytłumaczył, poczekałabyś tu na mnie i żylibyśmy później długo i szczęśliwie, no ale przecież coś mnie musi zmotywować do pokonania Złego, jak już mi wpierw spuści obligatoryjny łomot, dlatego wpadnij później i zdychaj widowiskowo-wzruszająco, moja najukochańsza.
Do tego wszystkiego zupełnie sztuczny świat i mamy tandetny filmik akcji klasy C. Od anime oczekiwałem jednak czegoś więcej. Moja ocena to max 3/10.
Hmm, skąd we mnie tyle filmowej goryczy dziś? Może dlatego, że finał Heroesów, po genialnym całym sezonie, okazał się tak drętwym badziewiem? Pewnie też, ale nie zmienia to faktu, że anime Highlander moim zdaniem to zupełna porażka, bo nawet sceny akcji nie są niczym spektakularnym (zwłaszcza, że pojawiają się tandeciarskie bullet-time'y).
Czytał Lucjan Szołajski.
Ostatnio edytowany przez Freeman (2007-05-22 23:42:33)
Offline
Fabuła - słaba,
Postacie - rzeczywiście prostackie,
Ale to, że animacja jest uproszczona to się nie zgodzę. Wszystko naszpikowane jest żywą kolorystyką, a cały postapokaliptyczny "krajobraz" naprawdę ciekawie się prezentuje. . Ma taki oldschoolowy charakter starego s-f z lat 70-80 i tak też należy traktować Highlandera. Jako oldschoolowe anime z utartymi schematami
Ostatnio edytowany przez Karasu (2007-05-22 22:37:05)
Offline
Mówiąc o animacji miałem na myśli raczej ruch wszelkich postaci. Tła są jeszcze w miarę. Imo oczywiście.
Offline
~Freeman, a moze dlatego, ze nie ma w nim Lamberta?
Offline
Nie, to nie to
Coś mi się skojarzyło nagle - w filmie nie ma scen (właściwie sceny) z pierwszego teasera. Tylko o czym to świadczy - o istnieniu wersji director's cut (ale w filmie animowanym...?), czy po prostu o tym, że scenkę zrobiono tylko do teasera własnie?
Offline
Podobają mi się klimaty ze starych anime, ale klimat, to trochę za mało, jak na moje wymagania. Tak to jest, jak się człowiek przywiąże do porządnej wersji Nieśmiertelnego (jedynkę mam na myśli oczywiście). Mimo ostrzeżenia pewnie obejrzę te miernotę, żeby zobaczyć, co tak wnerwiło Freemana:P Po przeczytaniu recenzji przyznaję jej co najmniej 9/10:D
Recenzji oczywiście, nie miernocie;)
Ostatnio edytowany przez hikikomori (2007-05-23 00:03:52)
Offline
Nie, to nie to
Coś mi się skojarzyło nagle - w filmie nie ma scen (właściwie sceny) z pierwszego teasera. Tylko o czym to świadczy - o istnieniu wersji director's cut (ale w filmie animowanym...?), czy po prostu o tym, że scenkę zrobiono tylko do teasera własnie?
Eeee, pojecia nie mam .
A moze jest tylko, jak z nerwow wyrzucales monitor przez okno, to nie zwrociles uwagi
BTW Po twojej recenzji i wypowiedzi ~hikikomori jeszcze bardziej chce obejrzec tego gniota
BTW1 ~Freeman, a juz myslalem, ze moze go przetlumaczysz :/
Offline
No coś ty, ja się nie denerwuję Film oglądałem spokojnie, zwłaszcza że było strasznie gorąco i znudzony wpatrywałem się w ekran. W każdym bądź razie sceny z teasera (czyli tej jednej sceny, z której składał się teaser) w anime nie ma.
Lol nie, nie będę tego tłumaczył, nie jestem masochistą Gdybym miał czas, to bym zrobił napisy z zupełnie wymyślonymi dialogami, może jako komedia ten film byłby znośny Poza tym, wiesz, przecież tobie może się ten film podobać.
Ostatnio edytowany przez Freeman (2007-05-22 23:59:12)
Offline
~Freeman, znajdź czas i uratuj miernotę, przerabiając go na komedię. Romantyczną najlepiej:) Przedłóżkowy dialog głównych bohaterów właściwie masz już gotowy. Koniecznie z wewnętrzną wymianą myśli:) Wtedy obejrzałabym go 2 razy. rekord jak na gniota.
Offline
LOL na początku chciałem to zassać i obejrzeć, ale po twoim sterszczeniu filmu, ~Freeman, dochodzę do wniosku, że mam lepsze rzeczy do oglądania i odpuszczę to sobie:P
btw, thx za wysiłek włożony w tę recenzje.
Offline
Ja osobiście lubie Highlandera, ale jak na początku tego filmu zobaczyłem jakiegoś mutanta z dwiema głowami i tego gościa z mieczopodobną piłą, powiedziałem "NIEEEEE!!1".
Offline
Offline
Recka Freemana sprawiła mi nie lada radochę. [yahoo]a jednak ...troszke mi smutno bo Highlandera po prostu uwielbiam. Szkoda, że zkiepscili film... heh...ale tak mi do głowy przyszło. Ten film był po maksie amerykański xDDD (chodzi o schemat xD)
a jednak
Najbardziej raziło mnie w tym filmie odejście od filmowego Highlandera. Nie wiedzieć czemu nieśmiertelni zrobili się nagle superherosami o ogromnej sile, skaczący na ogromne odległości (jestem w stanie przyjąć taką konwencję ostatecznie,
to mi się podobało. Tej niekonsekwencji nie mogłem znieść w filmach HIGHLANDER. Nieśmiertelni tacy jak Duncan, Connor, Kurgan, Kane, Jacob Kell, kolesie którzy zaliczyli ponad lub w okolicy 200 ściec... goście co przejęli moc 200 Quickening fizycznie nadal są niewiele lepsi od zwykłych ludzi. To zawsze mnie drażniło. Przecież poza wiedzą i skillami oni przejmowali również siły życiowe. No a teraz popatrzmy na największego kozaka z nieśmiertelnych... taki KURGAN. Pamiętacie finałową walkę z Highlandera? Przecież tam wyraźnie reżyser pokaz, że Kurgan jest zmęczony i nie ma już siły machać mieczem. No albo, że macha ale powoli. Lubie tą serie ale to zawsze mnie drażniło.
Dlatego też ucieszyłem się jak ten cały Colin wykonał ten super szybki skok na początku animca. To taki mały plusik w tym słabiutkim filmie.
pozdro.
Offline
Strony 1