Nie jesteś zalogowany.
Strony 1
Satoshi Kon nie ma zbyt wielu filmów na swoim koncie, ale praktycznie wszystkie to prawdziwe perełki. Karierę reżyserską zaczął w 1998 roku filmem "Perfect Blue", który był także jednym z pierwszych pełnometrażowych anime, jakie dane mi było obejrzeć, gdy moje zainteresowanie tym gatunkiem dopiero raczkowało. Nie będę ukrywał, że wtedy ten film mi nie "podszedł" - dopiero powrót do niego kilka lat później, gdy znałem już nazwisko "Satoshi Kon", wcisnął mnie w fotel. Cóż, człowiek dorasta:) Kolejne filmy tego reżysera to "Millenium Actress", "Tokyo Godfathers", seria "Paranoia Agent" i najnowszy film, "Paprika". Jak widać, same tytuły "must see" każdego szanującego się fana anime. Tym razem opowiem o "Millennium Actress", moim zdaniem najlepszym z dotychczasowych filmów Kona (choć nie widziałem jeszcze "Papriki").
"Gwiazda tysiąclecia" miała premierę w 2002 roku. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że będziemy mieli do czynienia z filmem obyczajowym (melodramatem? komediodramatem?) jakich wiele - niespełniony twórca filmowy postanawia przeprowadzić wywiad z nieco zapomnianą gwiazdą kina, która zrezygnowała z aktorstwa 30 lat wcześniej, by wieść spokojne życie z dala od zgiełku wielkiego miasta. Owa gwiazda, Chiyoko Fujiwara, była, jak się szybko okazuje, idolką naszego fajtłapowatego reżysera. Była i jest. Historia jej życia jest główną osią filmu.
Kon opowiedział ją jednak w tak ciekawy sposób, że nawet fan cyberpunka i twardej sci-fi nie mógł oderwać się od ekranu;)
Poznajemy Chiyoko jako młodą dziewczynę żyjącą w ogarniętej wojną Japonii i wędrujemy razem z nią przez całe jej życie, którego punktem zwrotnym było spotkanie z tajemniczym mężczyzną - malarzem, buntownikiem, poetą. Miał on klucz do "najważniejszej rzeczy na świecie", klucz, który przypadkiem (?) trafił do rąk Chiyoko. Odtąd podążała za owym mężczyzną, by zwrócić mu jego własność. Dlatego została aktorką, dlatego przemierzyła cały świat. Jednak to, co w młodości wydaje się łatwe i oczywiste, z biegiem lat nabiera nowego, słodko-gorzkiego znaczenia. Poszukiwanie właściciela klucza przeradza się w pasjonującą opowieść o dojrzewaniu, o szukaniu "najważniejszej rzeczy na świecie" (wszyscy wiemy, co to jest, choć nie każdy się do tego przyzna), która choć może być na wyciągnięcie ręki, to wciąż pozostaje poza zasięgiem, o tym, że patrząc w gwiazdy, nie zauważamy osoby stojącej tuż przed nami... O nieubłaganym przemijaniu czasu, straconych szansach. O życiu.
Historia życia Chiyoko opowiedziana jest poprzez retrospekcje, będące nieco skomplikowanym (na pierwszy rzut oka) połączeniem fragmentów filmów, w których grała, z fragmentami "prawdziwego" życia. Cały czas towarzyszy jej nasz reżyser, Genya, wraz ze swoim operatorem, Kyojim. Filmują "na żywo" całą opowieść, choć zdaje się, że Genya występuje w niej po obu stronach kamery... Podążają tropem i klucza, i jego właściciela, przemierzając czas i przestrzeń, walcząc z samurajami i zdobywając nowe światy. To będzie niezapomniana lekcja dla wszystkich, prawdziwe trzęsienie ziemi.
Jak mówiłem, film ma dosyć skomplikowaną strukturę, akcja przeskakuje między różnymi miejscami i okresami, cały czas jednak zachowując spójność. Dlatego warto obejrzeć film przynajmniej dwa razy, by zauważyć wszystkie wiążące się wątki. Historia jest naprawdę wciągająca, tym bardziej, że w bonusie otrzymujemy krótką lekcję o historii Japonii (z lekką nutką propagandy:), wesoła (czy może raczej optymistyczna), choć czasem (często) jest to śmiech przez łzy. Polecam oglądać w towarzystwie przedstawicielki płci pięknej:) (albo brzydkiej, jeśli jesteś płcią piękną:D
Rysunek to typowa dla Kona miękka kreska i świetna animacja. Do tego wspaniała muzyka i mamy jeden z najlepszych przedstawicieli anime. Polecam zasadniczo wszystkim, choć nie ukrywam, że jest to jednak pozycja przeznaczona dla nieco starszego widza.
Zupełnie przypadkiem:) udostępniam też jeszcze ciepłe napisy do tego filmu - najprawdopodobniej tymczasowo, jako swego rodzaju wersję beta (bardzo proszę o wszelkie sugestie, poprawki itp.).
Ostatnio edytowany przez Freeman (2007-06-17 00:14:19)
Offline
Wyczerpująca i zachęcająca do kupna tego anime wypowiedź. to teraz tylko czekać za premiera... no waśnie, to kiedy sie ten tytuł pojawi na półkach?
Offline
Warto dodać, że spod jego ręki wyszedł scenariusz do "Magnetic Rose". Moim zdaniem najlepszej części "Memories". Nic mnie tak nie trzymało w napięciu. Żeby tak kiedyś na DVD po polsku... Fajnie, że IDG to wyda. Mogę tylko narzekać na dziurę budżetową.
"Dla ludzkich zachowań nie mam nic poza życzliwością i nic poza śmiechem na pocieszenie bliżnich"
John Irving, "Świat według Garpa"
Offline
Dość dawno już to oglądałem
kawał dobrego kina
motyw szukania przez całe życie jednej osoby mnie lekko denerwował ale zrealizowany w sposób wielo-epokowy [przeplatające się filmy z rzeczywistością i zawsze łączące je osoby] i dodanie do niej grupy kręcącej rodem jak z national geographic [w każdym razie ja ich tak odczułem ]było strzałem w dziesiątkę.
rozbawił mnie natomiast jeden moment - w filmie z czasów feudalnej japonii używają technik pokrywających się z naruto itp - np. kawarimi.
końcówka była jaka miała być, inaczej chyba to się nie mogło skończyć
Offline
Tego reżysera widziałem jeno serial Paranoia Agent, w którym tak naprawdę spodobała mi się tylko muzyka, zaś liczne (choć cała seria ma zaledwie 13 odcinków) zapychacze wzbudziły moje podejrzenia, że to miała być kinówka, ale producent obstalował serial i wydłużono fabułę sztucznie "starym indiańskim sposobem", natomiast zakończenie dorobiono maksymalnie żenujące, niczym z "horrorów" Stephena Kinga. Jeśli Paranoia Agent uchodzi za "must see", to za resztę dzieł tego reżysera podziękuję raczej. PA miał być chyba ambitnym filmem o istotnych problemach naszej współczesności, a wyszedł taki Szympules (wtajemniczeni mogą pamiętać tę postać z pewnego odcinka telewizyjnego Herkulesa). Coś w sam raz, żeby Amerykanie zrobili z tego remake.
P.S. Dodam, że to nie brak serwisowych panien i bojowych mechów przeszkadzał mi w tym anime. W Osiem i pół Felliniego, filmie pod wieloma względami podobnym, też nie było mechów, ani szinobich, a po seansie tak nie narzekałem.
P.P.S. Jednakże, jeśli MA wyjdzie "w taniej cenie" i nie będę akurat całkiem bez grosza przy duszy, to może się skuszę, bo tego filmu byłem nawet ciekaw.
Ostatnio edytowany przez Obiwanshinobi (2007-06-17 16:10:46)
Offline
Strony 1