Nie jesteś zalogowany.
Miejscami się uśmiałem z kolesia i jego vendetty wymierzonej w dzisiejsze napisy robione przez różne grupy fanów tworzących fansuby, chociaż ma typ sporo racji nawet w tym co prawi.
Ciekawe czy i wy zwracacie na to taką uwagę jak ten jegomość w tym dokumencie.;)
Mnie to osobiście tak nie razi bo oglądam stosunkowo od niedawna tak robione odcinki (2 lata oglądania anime na kompie.)
Coś co się przyjęło w anime jest jak to ukazuje autor filmiku nie do zaakceptowania w normalnych filmach, często też same anime są "psute" w ten sposób (te co ambitniejsze tytuły bo taki One Piece z masakrycznymi nazwami ataków może sobie być:)).
Part 1
http://www.youtube.com/watch?v=IUYlqLlbix0
Part 2
http://www.youtube.com/watch?v=yoJ_BWQ9Kow
Part 3
http://www.youtube.com/watch?v=PFu9lh37X34
Part 4
http://www.youtube.com/watch?v=E8oYz1dP0-k
Part 5
http://www.youtube.com/watch?v=ED3HAEjKUl0
Ten materiał wrzuciłem wcześniej do Coś wesołego, ale jak to ktoś zauważył można by w sumie zrobić z tym temat bo jest to całkiem ciekawe.
Offline
W niektórych miejsach koleś wyraźnie przesadza, np.: gdzie czepia się tłumaczeń rzeczy, które występują w anime(chodzi mi o ten nagrobek). Chyba każdy widzi, że napis po angielsku jest specjalnie dorobiony i wie, że w rzeczywistości go nie ma. Czy będzie skromny napis na dole ekranu, czy mały, pionowy napis obok oryginału, nie ma dla nmnie większego znaczenia. Wydaje mi się, że też go trochę poniosło z notkami, które są wstawiane u góry ekranu. Aczkolwiek motyw, w którym jest wyjaśnienie, że "Londynus" z łaciny to "Londyn" jest co najmniej śmieszne:D.
Ale koleś też ma rację. Na pewno zgodzę się z nim, jeśli chodzi o wstawki grup tłumaczących. Niektóre faktycznie są większe od oryginalnego napisu/tytułu. Szkoda, że nie przytoczył tłumaczenia "Love Hina" od pewnej grupy. Tam, zanim zacznie się anime, najpierw mamy kilku sekundową wstawkę o grupie tłumaczącej. Taki śmieszny koleś, co niby do Neo z Matrixa jest podobny, się pojawia. Grruuuuubaaaaaa przesada.
Ostatnio edytowany przez Krzyżu (2008-06-05 15:30:05)
Offline
Zgadzam, się z nim jeżeli chodzi o :
- niepotrzebne notki umieszczone u góry strony , które nic nie wnoszą , albo zastępują tłumaczenie wyrazu japońskiego który się pojawił w tłumaczeniu . Jak koleś wspomniał , tłumacz jest od tego żeby tłumaczyć , wiec powinien zdecydowac sie na jedna wersje tłumaczenia;
- zostawianie słów typu : nakama ,nee itp , itd, tez uważam za pomyłke;
- napisy zasłaniające pół ekranu tez powinny wyleciec ( dobry przykład z One piece i nazwami technik których używali główni bohaterowie )
- nieskładne gramtyczne zdania to jest prawdziwe przekleństwo w niektórych hardkach , no ale są grupy którego tego nie robią ;
- unikanie 3 linijek napisów też jest ok;
- brak cytatów w wypowiedziach też ofc;
Nie zgdzam się za to z :
- pomysłem by usunac karaoke - no co jak co ale tego co sie przewija w trakcie op nie trzeba uwaznie obserwowac - czasem samo karaoke jest ciekawsze od opa , wiec jak dla mnie karaoke powinno zostać;
- kolorowe napisy pozwalają odróżnić bohaterów w trakcie dyskusja w ktorej biora udział wiecej niz 2-3 osoby;
Nie zajmuje za to stanowiska w sprawie tych wszystkich chan , san itd. , niby niepotrzebne , ale jednak obrazują nastawienie osoby mówiącej względem innej osoby , co chyba nie zawsze jest łatwe do przetłumaczenia biorac pod uwage skomplikowane relacja w społeczeństwie japońskim .
Offline
Haha, w pełni popieram gościa Tłumacz powinien jak ognia unikać przypisów i efektów. I tłumaczyć jak najwięcej, tak aby przypisy nie były potrzebne. To samo się dotyczy nazw ciosów i innych pirduł. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Ja sam w większości staram się postępować jak gość mówił.
Podobna sprawa ma się z opem i endem. Mimo że akurat nie przeszkadza mi kolorowe animowane karaoke, to niektóre grupy na maxa przesadzają. Chyba nie wiedzą do czego to w ogóle służy i nawalą efektów - skaczące, kręcące się, migające, znikające, pojawiające się znienacka, pierdzące literki, które znikają zanim zdążysz wyczaić co tam pisze. I to ma być karaoke? Główny błąd jaki robi imho większość grup, to to, że każda następna linijka pojawia się równocześnie z tym jak śpiewany jest pierwszy wyraz tej linijki, co skutecznie uniemożliwia przygotowanie się do zaśpiewania tego wyrazu. Nawet nie wiesz co się pojawi. To chyba takie zboczenie timingowca.
Co do efektów w trakcie trwania anime, powinno być ich (i tu znów przyznam gościowi rację) równe zero. Jak sam powiedział napisy powinny być tak zrobione, że podczas oglądania powinny być niemal niezauważalne. Czytasz, rozumiesz, patrzysz na anime. Po kiego grzyba mi latająca, powiększająca się na pół ekranu, i powoli znikająca czerwona nazwa ciosu. Ja oglądam napisy czy anime? :/ Zmieniające kolor pod daną postać napisy jeszcze ujdą, bo nie dekoncentrują... Podpisy na wszelkiego rodzaju tabliczkach, drogowskazach, szyldach itp. też ujdą, byle by rzucały się w oczy tak samo jak napis, a nie wybijały się na pierwszy plan. Chociaż już tłumaczenie tego co pisze na tablicy za nauczycielką, to już jakieś zboczenie.
Równe zoczenie to tłumaczenie przeróżnych "huh" "mhm" "ah", czy rozmowy jakichś mających robić za statystów ludzi w tłumie, których wyrywkowe zdania zazwyczaj ograniczają się do dwóch, trzech wyrazów: "I wtedy on powiedział..." "No co ty, naprawdę?" "Dziś idę do..."
Honoryfikatory to sprawa dyskusyjna. Osobiście kiedyś jak ognia ich unikałem, teraz zależy. Chociaż nie tłumaczenie "onee-samy" to już też pod zboczenie bym podpisał.
Bardzo dobry reportaż o tym jak powinny wyglądać napisy. Głównie dlatego do dziś nie znam "ass", bo mi to po prostu nie potrzebne. I tak bym nie wykorzystywał jego potencjału.
"Choć uliczna burda jest ze wszech miar godna potępienia, to nie ma nic złego w energii, jaką wyzwala ona w ludziach" John Keats
Offline
Po kiego grzyba mi latająca, powiększająca się na pół ekranu, i powoli znikająca czerwona nazwa ciosu. Ja oglądam napisy czy anime? :/
Nie zawsze skromnie znaczy lepiej. Akurat jak oglądałem One Piece to "latające, powiększające się na pół ekranu, i powoli znikające czerwone nazwy ciosów" stwarzały świetny efekt:). Bez tych wodotrysków nie wyobrażam sobie niektórych serii. Szczególnie mi się podobały różne ciekawe fonty i kolorystyka nazw ciosów w OP. Imo, w sumie OP to chyba taki wyjątek jeśli chodzi o tego typu efekty:P.
Offline
Koles ma racje oczojebne efekty moim zdaniem sa dla dzieci, tlumaczenie powinno byc niezauwazalne wkoncu ogladamy anime, a nie podziwiamy piekne efekty w napisach Mi osobiscie notki w wiekszosci przypadkow sa zbedne, do wyjatkow zaliczam anime z tlem historycznym, gdzie dla kogos niezorientowanego w historii japonii pewne rzeczy moga byc niezrozumiale Karaoke w op/end mi nie przeszkadza, i tak na nie nie zwracam uwagi, a spiewac nie umiem Karaoke w srodku epka to nieporozumienie. Ja osobiscie zawsze jak sciagam napisy to wywalam kolory, rozmiar czcionki itp.. Jak napisy sa w ass odrazu konwersje robie na .srt czytam notki i najczesciej wywalam je ostatnio nawet jak mam polskie soft-hardki w mkv to wyciagam napisy i konwersje robie, bo najczesciej wielkosc czcionki jest za mala jak dla mnie, starosc nie radosc . Czasem zastanawiam sie po co ludzie robia napisy w ass .
edit. zapomnialem dopisac rozne przypisy "wplecione" w animacje np. tlumaczenia napisow na drzwiach itp. mi nie przeszkadzaja Czasem sa nawet niezbedne jak np anime Beck w paru epkach jest tablica informacyjna po ktorej plyna sobie znaczki kanji, tlumaczenie tych informacji dodaje "smaczku" samemu anime
Ostatnio edytowany przez Kilgur (2008-06-05 19:04:09)
ara ara...
Offline
Jeśli chodzi o wszelkie sufiksy, to jestem za. Często same za siebie tłumaczą sens zdania. Najpopularniejszym przykładem jest 'senpai'. Wkurza mnie, kiedy widzę uperclassmate. wówczas, nawet jeśli nie było w całym anime ani jednego honoryfikatora, to i tak go dodaje.
Za to mam mieszane zdanie odnośnie kolorowych czcionek pod każdą ważniejszą osobę. Tu staram się ograniczać jedynie do wyróżnienia dialogu, gdy wypowiadają się dwie osoby (lub więcej).
- Unikanie trzech linijek, to zrozumiałe - przecież my oglądamy anime, a nie napisy.
- Zgadzam się, że coraz częściej przesadza się z karaoke, wygląda to jak sztuka dla sztuki.
- zgadzam się z poprzednikami i kolesiem, który złożył ten dokument, że napisy powinny być dodatkiem do animca, a nie jego najważniejszą częścią. Czyli niemal "przejrzyste".
- z jednej strony zgadzam się, że czasami niektóre grupy przesadzają z logo i creditsami. Uważam, że jakieś skromne logo i skromie wymienienie kto za co odpowiada jest dobre, ale bez przesady - przecież to nie oni tworzyli cały serial. Nie wiem, jak u Was, ale mnie drażni jak na siłę tłumaczone jest, jakie studio nagrało, jacy ludzie o to dbali, a między nich wstawia się sqad ekipy od tłumaczenia itd.
Generalnie grupy fansuberskie chcą przebić się przez inne na siłę, dlatego czasami lecą ostro w niekonwencjonalne rozwiązania, co uważam za przerost formy nad treścią.
Owszem, część efektów jest bardzo miła dla oka i uatrakcyjnia ogólnie oglądanie/czytanie, ale jeśli tłumaczenie jest złe, to nawet najwspanialej wyczyny w ass nic nie dadzą. (a raczej nie powinny)
Aa... Zapomniałbym dodać, że czasami zupełnie nie rozumiem, czemu niektóre fanusby tłumaczą tak trywialne sprawy, jak nic nieznaczące napisy sklepów na ulicy, lub rzeczy, które widać przez ułamek sekundy, ale tu pewnie przeważa mój spaczony gust :]
Ostatnio edytowany przez koni (2008-06-05 19:08:49)
Anime makes you stupid
Offline
....ale jeśli tłumaczenie jest złe, to nawet najwspanialej wyczyny w ass nic nie dadzą. (a raczej nie powinny)...
Tu sie mylisz, dla zwyklego ogladacza anime czesto liczy sie szybkosc suba, a nie jego jakosc. Oczojebne efekty moga przewazyc nad jakoscia, szczegolnie jak ktos nie zna japonskiego, angielskiego w naszym przypadku, i nie moze zweryfikowac jakosci suba podam taki maly polski przyklad
Jest to kwestja wypowiadana przez jedna osobe * oznaczylem orginalny text z hardka, tlumaczenie jest na podstawie tegoz hardka :_
* We need to hear Tina's words on this matter
- Musimy słuchać słów Tiny w takim znaczeniu.
* For sake of that
- Dla tejże zasady,
* we must go back to your previous life
- musimy powrócić do Twojego poprzedniego życia.
* Will you not give a second thought about it ?
- Nie masz o tym wątpliwości nieprawdaż?
pelna tragedia i jest tego o wiele wiecej, a jednak ktos napisal taki komentarz i dal ocene bdb
"Świetne cieszę się że wreszcie sie pokazały subki. Pasują idealnie i właściwie bez żadnych błędów "
Matrix poprostu
Ostatnio edytowany przez Kilgur (2008-06-05 19:32:23)
ara ara...
Offline
koni napisał:....ale jeśli tłumaczenie jest złe, to nawet najwspanialej wyczyny w ass nic nie dadzą. (a raczej nie powinny)...
Tu sie mylisz, dla zwyklego ogladacza anime czesto liczy sie szybkosc suba, a nie jego jakosc. Oczojebne efekty moga przewazyc nad jakoscia, szczegolnie jak ktos nie zna japonskiego, angielskiego w naszym przypadku, i nie moze zweryfikowac jakosci suba ...
Cóż, zakładam/łem, że w tym temacie wypowiadać się będą tylko osoby, które znają się choć trochę na sprawie, dlatego tak napisał. Ale niestety muszę przyznać Ci rację. Często liczy się szybkość, a nie jakość [da mnie: poprawne tłumaczenie, zero ortów i dobre efekty].
Przypomniało mi się tylko jeszcze jedno z tego dokumentu: przypisy. Tu się z twórcą zgadzam w jakiś 70%. Większość jest zbędna [zwłaszcza zwykłych słów], ale niektóre sprawy, zwłaszcza w komediach, w których sięga się po elementy z życia codziennego Japończka, a które zaś są kompletnie nie zrozumiałe dla nas, powinny w jakiś sposób naprowadzać widza, o co mniej więcej kaman. To samo ze wspomnianymi seriami sięgającymi do wcześniejszych epok i jakiś mitów i folklorów regionalnych.
Anime makes you stupid
Offline
Często te przypisy dobijają, ale w takim Sayonara Zetsubou Sensei, nie wyobrażam sobie żeby ich zabrakło. Śmieszne że co sekundę się tam pauzowało żeby coś przeczytać i odcinek wydłużał się dzięki temu do 30 minut, ale w tej akurat serii mi to nie przeszkadzało.
Offline
Hehe, niedawno na Anfo była burzliwa dyskusja o różnicach między softami i hardkami. Padło tam stwierdzenie, że robienie hardków to wyższy poziom fansuberstwa. Często przekłada sie to na wyżej wspomniane wodotryski i fajerwerki. Pomijamy samo tłumaczenie. Cieszę się, że są osoby, które mają ass w głębokim poważaniu, podobnie jak ja. Jedyne dopuszczalne efekty według mnie, to zmiana czcionki z ariala na inną, pod warunkiem, że nie przypomina arabskiej czy innych esów-floresów. No musi być czytelna, poza tym im prostsza czcionka, tym szybciej się czyta, a to jest ważne w wielu anime, żeby nadążyć za wypowiadanymi kwestiami.
Przypisy - mają sens jedynie wtedy, gdy zdąży się je przeczytać. Czy ktoś zatrzymuje film, żeby zapoznać się z teksem na górze ekranu? Ja nigdy. Czasem dodawane są przypisy na końcu anime, czasem w osobnym pliku. Jak ktoś chce, to się zapozna. Co innego, gdy używa się w tekście wyrazu, który ma też inne znaczenie. Oststnio w Kemo pada nazwa miejsca (Ookyu), dokąd mają się udać bohaterowie. Ookju znaczy również pałac. Dialog:
T- Pojedziemy do OOkyu.
Y- Ciekawe, czy jest tam król.
No trzeba jakoś wyjaśnić, ocb, żeby nie tracić sensu i dwuznaczności. Samo Ookyu wcale pałacem nie jest, żeby było jasne. Jedynym rozwiązaniem jest dodanie kursywą wyjaśnienia nad wypowiadanym zdaniem. Maksymalnie krótkiego wyjaśnienia. Tak że nie wydaje mi się, że wyjaśnienia powinny zniknąć. Trzeba pamiętać, że każdy język ma swoje niuanse, wieloznaczności, które są oczywiste jedynie dla tych, którzy biegle nim władają.
Honoryfikatory - dla mnie są ciekawym smaczkiem japońskiej kultury. Podobnie jak wszelkie sempai, niisan itd. Oglądałam Planetes w protłumaczeniu. Żałosne to było. Jedn z bardziej wkurzających rzeczy było zastąpienie "sempai" imieniem bohatera. Słyszysz z ekranu - sempai, a czytasz "Hachimaki". Bez sensu. Dodawanie -san do imion: wyraz szacunku i hierarchii. Gdzy żona zwraca się do męża: Toshihiko-san, to jakby mówiła "panie Toshihiko". Ani podanie samego imienia (to by było zbytnie spoufalanie się), ani zastąpienie tego "panie T." nie odda tego niuansu.
Facet ma w wielu kwestiach rację, ale nie da się zastosować generalnej zasady do wszystkich anime. Jeśli chcemy przemycić w swoich tłumaczeniach trochę "japońskości", to nie możemy sugerować się tym, że u nas się tak nie mówi, czy tp.
Offline
Too true. Zabawne, jakiś czas temu zacząłem pisać własny poradnik właśnie o tych sprawach (i wielu innych) traktujący (przy czym oczywiście z ukierunkowaniem na nasze, polskie warunki)
"You shall not pass" w ep3 jest przemocne
Ostatnio edytowany przez Freeman (2008-06-05 20:26:37)
Offline
Ciekawe, ile osób wzięłoby sobie do serca twoje rady. Zapewne nikt od hardsubów. Wydaje mi się, że zbyt wielu rajcuje się kolorkami, fikuśnymi czcionkami i fruwającą po ekranie karą, by sytuacja się zmieniła.
Offline
Nie zawsze skromnie znaczy lepiej. Akurat jak oglądałem One Piece to "latające, powiększające się na pół ekranu, i powoli znikające czerwone nazwy ciosów" stwarzały świetny efekt:).
I pewnie patrzyłeś na te napisy jak się powiększały i znikały, zachwycając się nimi, zamiast wczuć się w klimat, który chcieli ci zafundować twórcy anime. Dla mnie takie bajery to tylko przejaw wykazania się, "jakich to my mamy zajebistych gości od efektów." "Ściągajcie anime z naszym tłumaczeniem, mina-san!!! ~nyan!"
Oglądałam Planetes w protłumaczeniu. Żałosne to było. Jedn z bardziej wkurzających rzeczy było zastąpienie "sempai" imieniem bohatera. Słyszysz z ekranu - sempai, a czytasz "Hachimaki". Bez sensu.
Oglądałem już wiele anime, gdzie "senpai" był zastąpiony imieniem i od początku nie miałem żadnego żalu o to do tłumaczy. Razić mnie specjalnie też nie raziło. Osoby, która z anime i Japonią ma niewiele wspólnego nie zwróci uwagi na niezgodność tłumaczenia ze ścieżką dźwiękową. Ale gdyby zobaczyła w tym miejscu "senpai" to jestem pewien, że jeśli nie zajrzałaby do sieci po wyjaśnienie (zakładając, że nie byłoby przypisu) ni cholerę by się nie domyśliła o co chodzi z tym "senpaiem". Wydaje mi się, że tłumaczenia robi się po to, aby zrozumiała je jak największa ilość osób, a w tym przypadku zmiana honoryfikatora na imię może tylko pomóc.
Dodawanie -san do imion: wyraz szacunku i hierarchii. Gdzy żona zwraca się do męża: Toshihiko-san, to jakby mówiła "panie Toshihiko". Ani podanie samego imienia (to by było zbytnie spoufalanie się), ani zastąpienie tego "panie T." nie odda tego niuansu.
To można pomyśleć o czymś innym niż o "panu". Można z tego wyjść na wiele sposobów. "Mój Toshihiko" lub "kochanie" po prostu. Poza tym to też sprawa w jakim środowisku żyją ci ludzie i w jakim anime się toczy. Jeśli gdzieś w tradycyjnym wiejskim domku z papierowymi ścianami stojącym na uboczu, z ogródkiem obok, to zastosowanie "-san" może być dobrym wyjściem. To samo jeśli anime dzieje się w feudalnej Japonii. Ale jeśli sytuacja miałaby miejsce w nowoczesnym domu, w Tokyo, w przyszłości itp itd, już bym się zastanowił nad tłumaczeniem "-san".
Ostatnio edytowany przez Wanderer (2008-06-05 20:41:09)
"Choć uliczna burda jest ze wszech miar godna potępienia, to nie ma nic złego w energii, jaką wyzwala ona w ludziach" John Keats
Offline
Ciekawe, ile osób wzięłoby sobie do serca twoje rady. Zapewne nikt od hardsubów. Wydaje mi się, że zbyt wielu rajcuje się kolorkami, fikuśnymi czcionkami i fruwającą po ekranie karą, by sytuacja się zmieniła.
Ja go kieruję do ludzi robiących softsuby i na tym będzie się skupiał, także nie ma problemu. Może się komuś przyda.
Offline
Gościu nie wspomniał o pladze polskich napisów - pisaniu zwrotów "pan" czy "tobie" wielką literą.
Ostatnio edytowany przez kiczowatykoles (2008-06-05 21:43:47)
Offline
gorczak napisał:Nie zawsze skromnie znaczy lepiej. Akurat jak oglądałem One Piece to "latające, powiększające się na pół ekranu, i powoli znikające czerwone nazwy ciosów" stwarzały świetny efekt:).
I pewnie patrzyłeś na te napisy jak się powiększały i znikały, zachwycając się nimi, zamiast wczuć się w klimat, który chcieli ci zafundować twórcy anime. Dla mnie takie bajery to tylko przejaw wykazania się, "jakich to my mamy zajebistych gości od efektów." "Ściągajcie anime z naszym tłumaczeniem, mina-san!!! ~nyan!"
Heh, aż tak źle nie było. Akurat w OP pomagało mi się to wczuć w klimat jeszcze bardziej. Bodajże w odcinkach od Kaizoku Fansubs było tak, że każda ważniejsza postać miała "swoje kolory ataków":). Jednak to tylko taki wyjątek. Sam osobiście nie lubię zbytniego przesadzania z efektami. Często o wiele bardziej pasuje mi zwykły biały tekst niż różowy, albo czerwony napisany czcionką 25 moloch, który zajmuje ponad pół ekranu i do tego jeszcze warpi obraz.
Często te przypisy dobijają, ale w takim Sayonara Zetsubou Sensei, nie wyobrażam sobie żeby ich zabrakło. Śmieszne że co sekundę się tam pauzowało żeby coś przeczytać i odcinek wydłużał się dzięki temu do 30 minut, ale w tej akurat serii mi to nie przeszkadzało.
Szczególnie dużo przypisów i dodatkowych informacji na ekranie było w wersji "Zoku" (extreme), czyli drugiej serii. Tam to dopiero było zatrzymywania:). Jednak anime tego wymagało, więc jest to wyjątek.
Offline
Do wyjątków można jeszcze zaliczyć Genshikena:D O niczym więcej się nie wypowiem, bo w sumie mój styl robienia suba jest podobny, jak czcionka, to jakaś prosta czytelna, jak biała to super, wszystko w dwóch liniach, chociaż czasami za długie zdania, ale i też dużo mówią, zdania zrobione na polskie realia, jak przypis, to przypis, nie żaden efekt, wszystko, żeby było ładnie, ale jednocześnie prosto i żeby za bardzo nie przeszkadzało. Może się wypowiem o karaoke, też nie robię super efektów i nawet nie chcę umieć, nie potrzebuję tego. Jedyną rzeczą, którą wymienił Wanderer jest to pojawianie się linii ze słowami równo ze śpiewanym tekstem - staram się tak robić, ale z przyzwyczajenia najczęściej robie właśnie równo:-D
Ostatnio edytowany przez Hatake (2008-06-05 23:36:45)
Offline
hikikomori napisał:Dodawanie -san do imion: wyraz szacunku i hierarchii. Gdzy żona zwraca się do męża: Toshihiko-san, to jakby mówiła "panie Toshihiko". Ani podanie samego imienia (to by było zbytnie spoufalanie się), ani zastąpienie tego "panie T." nie odda tego niuansu.
To można pomyśleć o czymś innym niż o "panu". Można z tego wyjść na wiele sposobów. "Mój Toshihiko" lub "kochanie" po prostu. Poza tym to też sprawa w jakim środowisku żyją ci ludzie i w jakim anime się toczy. Jeśli gdzieś w tradycyjnym wiejskim domku z papierowymi ścianami stojącym na uboczu, z ogródkiem obok, to zastosowanie "-san" może być dobrym wyjściem. To samo jeśli anime dzieje się w feudalnej Japonii. Ale jeśli sytuacja miałaby miejsce w nowoczesnym domu, w Tokyo, w przyszłości itp itd, już bym się zastanowił nad tłumaczeniem "-san".
Ej, przecież wiadomo, że w feudalnej Japonii zwracają się do siebie per mości, waść i tp:P:D
No i o to chodzi, że "mój Toshihiko" ma się nijak do znaczenia pierwotnego. Niemal równie dobre byłoby "mój stary", które też jest w powszechnym u nas użyciu. Ja nie wiem, dlaczego trzeba poprawiać coś co jest dobre. No niech się, kurde, ludzie uczą czegoś (co to znaczy "sempai" np, o ile to z seansu zapamiętali). Jak nie wie, to niech się dowie. Ja zakładam, oczywiście błędnie, że jak się coś ogląda, to dobrze jest się czegoś nowego przy okazji dowiedzieć. Nie lubię, jak się traktuje odbiorców jak półgłówków i ułatwia się im maksymalnie życie.
Z innej beczki nieco, nieanimowej. Czytałam niedawno "Dzienniki szalonego starca" - normalne życie w Japonii po IIpoł. XXw. W jednym fragmencie autor rozwodził się na temat używania Kimi, ore, omae, san, anata itd. przez swojego syna w stosunku do żony i vice versa. Honoryfikatory nadal funkcjonują, oczywiście nie w każdym środowisku. Są anime, w których mówią do siebie po imieniu. Ale jeśli twórcy chcieli je zastosować, to trzeba to chyba uszanować i jakoś z tego wybrnąć. Ja idę na łatwiznę i popieram używanie -san.
Jeszcze nie trafiłam na dobre protłumaczenie, takie które by nie miało jakiś dziwolągów ułatwiających niby zrozumienie lub nie zawierało dodatków, których nie było w jap. wersji anime, lub brakowałoby w nim kulawych stylistycznie zdań. Nie oglądam za wiele, bo mnie wkurzają drobiazgi. (Pomijam GITSa - jeszcze nie miałam okazji zobaczyć oficjalnej wersji)
edit/ I'M A TOPIC KILLER!
Ostatnio edytowany przez hikikomori (2008-06-06 18:45:48)
Offline
Haha, w pełni popieram gościa Tłumacz powinien jak ognia unikać przypisów i efektów. I tłumaczyć jak najwięcej, tak aby przypisy nie były potrzebne. To samo się dotyczy nazw ciosów i innych pirduł. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Ja sam w większości staram się postępować jak gość mówił.
Dokładnie tak. Należy tłumaczyć na polski, a nie zostawiać nazwy angielskie. Jeśli nazwy czy to ciosów czy zaklęć są przetłumaczalne należy je obowiązkowo tłumaczyć na polski.
Offline