Nie jesteś zalogowany.
Ja bym powiedział, że lepsi są ze stażem ;P W sensie, ludzie którzy obejrzeli minimum jakieś 100 serii i wiedzą z czym się to je. A kto kiedy zaczyna oglądać, to już inna sprawa. Poza tym IMO język angielski nie wystarcza, trzeba się trochę (choć ociupinkę) na japońskim znać. Grupy angielskie też czasem "upiększają zdania" i tu taki zwykły śmiertelnik nie odda całkowitego sensu. Czasem jest gorzej, bo np. grupa zrobiła olewkę i za cholerę nie zrozumiesz o co tym postaciom z anime chodzi. Zaraz podam przykład
EDIT: Prosty przykład z Ajimu.
Koleś mówi (w ang. przekładzie): It was so obvious.
Kolega tłumaczy: To było tak oczywiste.
Po japońsku jednak mówi: Umakattaze
Czyli tak naprawdę: Był pyszny.
Potem 2 zdanie po tym:
Koleś mówi (w ang. przekładzie): Suzue-chan made a boxed lunch for you.
Kolega tłumaczy: Suzue-chan zrobiła zapakowany obiad dla Ciebie.
Ale tak naprawdę postać dodaje: Lunch, który Suzue-chan zrobiła dla ciebie.
Więc w sumie więcej czasu szuka się sensu, niż siedzi ze słownikiem.
Nie mówię, że słownik jest zły, chodzi o to, że nie można używać go do dosłownego tłumaczenia z angielskiego, bo wyjdzie gorzej niż masło maślane. Bo grupy ang. różnią się od nas tylko znajomością japońskiego i to czasem w podobnym stopniu co nasza znajomość angielskiego.
Ostatnio edytowany przez nerontj (2008-09-23 09:11:50)
Offline
Potem 2 zdanie po tym:
Koleś mówi (w ang. przekładzie): Suzue-chan made a boxed lunch for you.
Kolega tłumaczy: Suzue-chan zrobiła zapakowany obiad dla Ciebie.
Ale tak naprawdę postać dodaje: Lunch, który Suzue-chan zrobiła dla ciebie.
Czy Suze-chan nie zrobiła przypadkiem bento?
A tak serio, to fakt, przydaje się osłuchanie z japońskim, z tym że 100 serii to zbyt wiele. Niektórzy łapią o wiele szybciej Co do stopni zaawansowania z ang., które niby uprawniają do tłumaczenia, to może być naprawdę różnie. Przykład osobisty: miałam może z 10 prywatnych lekcji, tyle, że poznałam podstawy. Nie można powiedzieć, że znam ten język, potrafię się nim posługiwać, jednak błędów w tłumaczeniu robię naprawdę niewiele, fakt, że nie tykam trudnych anime. Dużo mi dało czytanie mang i oglądanie anime po angielsku (zanim dotarłam do ansi). Poza tym dużo czytam i piszę w rodzimym języku. Gdy mnie kiedyś spytano, jak w takim razie mogę tłumaczyć z angielskiego, skoro go nie znam, odpowiedziałam, że jakimś cudem wiem, co powinni powiedzieć Przykład z drugiego końca: robiłam korekty wolnemu strzelcowi, który studiował anglistykę. Facet uparcie robił tzw. tłumaczenia "pro", czyli przekręcał nieco sens zdania, żeby je skrócić, zupełnie niepotrzebnie, bo było wystarczająco dużo czasu, nie wykorzystywał też z tego samego powodu zabawnych kwestii. Jestem upierdliwym korektorem i często podaję propozycje całych zdań do zmiany, żeby było tak, jak sobie autor anime wymyślił. Popstrykaliśmy się, bo gość uważał, że polskie tłumaczenie MUSI być krótsze od angielskiego nawet kosztem sensu lub humoru;/ Po prawdzie to ludzie nie narzekali... Ale ja nie chciałam robić u niego za Worda ;P Nie wiem, czy ten freelancer przetrwał na rynku. Wniosek: znajomość angielskiego jest potrzebna, ale nie daje gwarancji na dobre tłumaczenie.
Ostatnio edytowany przez hikikomori (2008-09-23 10:04:34)
Offline
Musze cos przestawiac w systemie, zeby obslugiwalo mi polskie znaki, a ze malo korzystam z polskich for, to nie ma sensu przestawiac.
Nie mowilem o zadnym papierku (certyfikacie), tylko o dobrej znajomosci jezyka. Owszem, mozna zabierac sie za tlumaczenie bez takiego zaplecza, ale szukanie w slowniku co drugiego slowa, oraz zastanawianie sie czy dana konstrukcja gramatyczna oznacza to, czy moze cos innego jest meczaca i czasochlonna. Tak wiec (takie mam doswiadczenia w tej sprawie) osoby tlumaczace nie chcac spedzic nad subami 3+ h wstawiaja po prostu pierwsza rzecz, ktora przyjdzie im do glowy, i nie zwracaja uwagi czy okreslenie/konstrukcja pasuje akurat do danej sytuacji. Oczywiscie zdarzaja sie wyjatki. Sa z pewnoscia osoby, ktore nie znaja jezyka na poziomie zaawansowanym, ale spedzaja nad tlumaczeniem sporo czasu i wydaja dobry sub (ale naleza oni jednak do rzadkosci).
Jesli chodzi o wiek, to nie ma on zadnego znaczenia. Istnieje jedynie dolna granica, poniewaz dopiero w pewnym wieku czlowiek uczy sie poprawnego poslugiwania sie jezykiem, oraz jezyka obcego
Offline
Tak ostatnio rozmawiałem sobie z dziadkiem, powiedział: "Słuchaj Revan1600 (tu oczywiście użył mojego imienia), w dzisiejszych czasach, wśród młodzieży, zanika barwność języka polskiego." No coś w tym rodzaju, to zresztą widać po niektórych. Miałem ostatnio podczas tłumaczenia dylemat, czy dać takie fajne słowo, czy takie zrozumiałe dla mas. No jak dam zbyt dobitne to połowa tego nie zrozumie, a jak zastąpię jakimś pokrewnym, to mi powypisują, że ubogi słownik mam i słabo tłumaczę.
Offline
Revan, pewnie że daj mniej znane słowo, odbiorcy nie są kompletnymi matołami A jeśli mają braki w słownictwie, to wzbogacą swój słownik.
Offline
A ja lubię wrzucać trudniejsze słowa I wisi mi, czy odbiorca je rozumie. Jak nie, to do słownika i będzie mądrzejszy
Offline
Offline
A tu dobre pytanie nerontj, miałem taki przypadek podczas tłumaczenia Heroic Age, pyta się mnie ziomek: "Co oznacza jakieś tam słowo (już nie pamiętam o jakie chodziło)." I od tamtej pory tak się czasem właśnie zastanawiam.
Ostatnio edytowany przez Revan1600 (2008-09-23 17:50:07)
Offline
Offline
Mi też mówili kiedyś, że ludzie nie będą wiedzieli co to jest "futon"... A to przecież podstawa w Japonii
ja nie wiem co to jest, ale od tego są dopiski... zawsze można to tak jak bodzio przerzucić na bardziej zrozumiałe dla polaka (w Gintamie z tą twarzą Gołoty )
Offline
No jeśli chodzi o tłumaczenie z Japońskich słów typu: futon, onii-sama, itp., to rzeczywiście są od tego dopiski. Miałem bardziej na myśli polskie słowa znajdowane w opracowaniach naukowych i poetyckich. Takie, których np. łysy pod blokiem stojący nie zna.
Notka: Nie uderzam tu do łysych, osobiście nic do nich nie mam, ale nie znam żadnego z bogatym słownikiem poprawnej polszczyzny (nie mówię tutaj o łacinie podwórkowej).
Offline
No jeśli chodzi o tłumaczenie z Japońskich słów typu: futon, onii-sama, itp., to rzeczywiście są od tego dopiski. Miałem bardziej na myśli polskie słowa znajdowane w opracowaniach naukowych i poetyckich. Takie, których np. łysy pod blokiem stojący nie zna.
To pomyśl sobie, że niesiesz im kaganek oświaty . Oczywiście bez "przesadyzmu", ale odrobina inteligentnie włożonych nowych zwrotów nikomu nie zaszkodzi. Pomyśl sobie jak wyglądałyby takie książki, gdyby autorzy albo tłumacze mieli tego typu wahania. Daj spokój, od tego mamy telewizję i hektolitry kiczu wciskanego nam ze wszystkich stron.
Nie bądź zbyt hardy, życie krótko trwa,
A los twój marny, co przeznaczył, to ci da.
Nie bądź zbyt hardy...
Offline
No jeśli chodzi o tłumaczenie z Japońskich słów typu: futon, onii-sama, itp., to rzeczywiście są od tego dopiski. Miałem bardziej na myśli polskie słowa znajdowane w opracowaniach naukowych i poetyckich. Takie, których np. łysy pod blokiem stojący nie zna.
Bez przesady, chyba raczej niewielu łysych spod bloku ogląda anime. Oni raczej wybierają inną ofertę kulturalną.
Offline
I w ogóle czemu zakłada się, że jak ktoś nie jarzy angielskiego to jakiś niedouczony jest?
Zależy kiedy chcesz podkreślić swoją dominację nad druga osobą
Ostatnio edytowany przez Tanis (2008-09-24 05:44:09)
PC: i5 6600k, Gainward Phoenix GTX 970, DDR4 16Gb 3200Mhz.
Offline
nerontj napisał:I w ogóle czemu zakłada się, że jak ktoś nie jarzy angielskiego to jakiś niedouczony jest?
Zależy kiedy chcesz podkreślić swoją dominację nad druga osobą
tak, sztuka wywyższania się jest piękna.
Offline
Z drugiej strony piszecie przypiski. Jeśli człowiek danego słowa nie zrozumiał, a występuje w języku polskim, to z ciekawości albo z chęci zrozumienia, powinien sprawdzić w słowniku. Co innego słowa wyjątkowe np. sakura, samurai, gejsza, futon i inne takie nie są tłumaczone i występują w języku polskim. Co innego zwroty Onii-sama itd. powinny IMO być tłumaczone normalnie. A przypiski? No od biedy można dać, tym bardziej jak grupa angielska dała,a użytkownik by chciał wiedzieć o co biega. Poza tym ogląda się anime, a nie przypiski. Już raz gdzieś miałem do czynienia z piękną akcją.
5 sekund. Wyświetla się 2 linijkowy tekst. 2 opisy znaków. 1 przypiska.
Co oglądasz? 1. Akcję w anime (zasłoniętą do połowy przez napisy) 2. Znaki
3. Przypiskę 4. Słowa bohatera.
EDIT: A i co do postu Revana1600. Jeśli ty znasz jakieś słowo ( z takich naukowych opracowań) i potrafisz go użyć, to możesz, a jak pasuje do klimatu anime, to tym bardziej ^^ Tylko czasem się trzeba zastanowić jak poznało się dane słowo. Jak ja bym użył słowa np. "eskapista" to pewnie (tylko zakładam) zrozumieliby to fani Nightwisha, fani GTO i ludzie bardziej lub mniej związani z problemem eskapistów. No i kolejna sprawa. Trzeba zadać sobie pytanie, czy bohater anime jest w stanie wypowiedzieć takie słowo. W sensie, jeśli jego sposób mówienia jest zbyt potoczny lub to totalny idiota i takie tam,to wtedy nie powinno się raczej użyć. Nie powinno się zmieniać klimatu i bohatera. ^^ Takie moje zdanie
A naukowy bełkot, powinien zostać niezrozumiały
Ostatnio edytowany przez nerontj (2008-09-24 09:08:34)
Offline
Z drugiej strony piszecie przypiski. Jeśli człowiek danego słowa nie zrozumiał, a występuje w języku polskim, to z ciekawości albo z chęci zrozumienia, powinien sprawdzić w słowniku. Co innego słowa wyjątkowe np. sakura, samurai, gejsza, futon i inne takie nie są tłumaczone i występują w języku polskim. Co innego zwroty Onii-sama itd. powinny IMO być tłumaczone normalnie. A przypiski? No od biedy można dać, tym bardziej jak grupa angielska dała,a użytkownik by chciał wiedzieć o co biega. Poza tym ogląda się anime, a nie przypiski. Już raz gdzieś miałem do czynienia z piękną akcją.
5 sekund. Wyświetla się 2 linijkowy tekst. 2 opisy znaków. 1 przypiska.
Co oglądasz? 1. Akcję w anime (zasłoniętą do połowy przez napisy) 2. Znaki
3. Przypiskę 4. Słowa bohatera.EDIT: A i co do postu Revana1600. Jeśli ty znasz jakieś słowo ( z takich naukowych opracowań) i potrafisz go użyć, to możesz, a jak pasuje do klimatu anime, to tym bardziej ^^ Tylko czasem się trzeba zastanowić jak poznało się dane słowo. Jak ja bym użył słowa np. "eskapista" to pewnie (tylko zakładam) zrozumieliby to fani Nightwisha, fani GTO i ludzie bardziej lub mniej związani z problemem eskapistów. No i kolejna sprawa. Trzeba zadać sobie pytanie, czy bohater anime jest w stanie wypowiedzieć takie słowo. W sensie, jeśli jego sposób mówienia jest zbyt potoczny lub to totalny idiota i takie tam,to wtedy nie powinno się raczej użyć. Nie powinno się zmieniać klimatu i bohatera. ^^ Takie moje zdanie
A naukowy bełkot, powinien zostać niezrozumiały
Co ma GTO do eskapizmu?Kto tam był eskapistą?No chyba,że nie rozumię znaczenia tego słowa
Offline
Co ma GTO do eskapizmu?Kto tam był eskapistą?No chyba,że nie rozumię znaczenia tego słowa jezor
Napisałem fani. Więc fan nie tylko obejrzał anime, przeczytał też 20 tom mangi. Tam jest zdanie "(...)za przywrócenie dziecka trudnego, eskapistycznego lub z depresją szkole i społeczeństwu." Chodzi o gościa, który się zwie Yuki Miyamori. I dlatego fani GTO mogą wiedzieć o co chodzi w eskapizmie.
Ostatnio edytowany przez nerontj (2008-09-24 14:02:35)
Offline
Zapytałem się rodziców i też nie wiedzieli co oznacza to słowo, sam musiałem do słownika zajrzeć, rzeczywiście nie było nic takiego w serialu GTO. Jakbym miał z tłumaczenia takie słowo, to chyba raczej bym je pominął i zastąpił czym innym. Przypisów nie będę przecież robił, tłumaczyć jeszcze do tego polskie słowo.
Wracając do łysych, dałem ich tylko jako przykład, bo też raczej wątpię żeby któryś z nich miał styczność z czymś innym niż dragon ball, oczywiście jak byli młodzi.
Offline
Ja wiem, czy przemija? Na oko proporcje są te same. Kiedyś było mniej osób tłumaczących w ogóle, a zatem i mniej grup. Dziś jest więcej tłumaczy, to i grup się pojawia więcej. Poza tym nie ma "ścieżki tłumacza", która nakazuje wstąpienie do grupy po odbyciu samotnego stażu. Sam zawsze wolałem napisy robić samemu i konsekwentnie (ale grzecznie odmawiałem na propozycje zaciągu. Praca w grupie ma na pewno sporo plusów, ale i jeden poważny minus (tzn. minusów jest więcej, ale o jednym napiszę) - mam wrażenie, że ludzie w zbyt dużym stopniu polegają na legendarnej "korekcie". Jak widzę te wypiski błędów z odcinka, do którego tekst ma 300 linii, to się zastanawiam, czy tłumacz w ogóle wiedział, że tłumaczy. Zapomina się, że korektor ma właśnie mieć jak najmniej pracy.
Offline