Nie jesteś zalogowany.
Postanowiłem założyć temat, w którym stoczą bitwę dwa wielkie tytuły o samurajach. Według mnie porównanie Afro Samuraja i Samurai Champloo, będzie jak najbardziej na miejscu, ponieważ oba tytuły są mieszanką dwóch kultur - wchodu i zachodu, oraz oba mają wspaniałą ścieżkę dźwiękową, ale to oczywiście nie koniec podobieństw, jednak nie zamierzam ich wszystkich wymieniać.
Dokonajcie osądu, który tytuł według was jest lepszy i uzasadnijcie swoją odpowiedź.
Afro Samurai
+ dużo efektownych walk, krwawe sceny, sparodiowanie samuraja, język, muzyka, grafika, różnorodne bronie, cyborgi (misiek był the best), dubbing
- fabuła, zbyt przejrzyści bohaterowie, mało w tym wszystkim sensu,
Samurai Champloo
+bohaterowie, fabuła, muzyka, oprawa graficzna, walki, język, średniowieczna Japonia, elementy zachodniej pop kultury, kilka autentycznych postaci.
- niektóre historie, miejscami grafika ssie, mało (jak na mój gust) efektownych pojedynków,
Oba filmy są rewelacyjne i mają w sobie coś, co przykuwa uwagę, jednak moim dominującym typek jest Samurai Champloo, ze względu na fabułę, unikatową muzykę i liczne elementy kultury wschodu.
Offline
Samurai Champloo
Manglobe
Afro Samurai
Gonzo
Tyle wystarczy.
Offline
Studnia nic nie znaczą, nic.
Offline
Na mój gust powyższy pojedynek wygrywa Samurai Champloo, a dlaczego, bo synkretyzm tego anime krótko mówiąc miażdży.
Przenikanie się kultur w mojej ocenie jest tak subtelne i tak wyjątkowe, że większość anime powstałych po tej produkcji czerpało z tego zabiegu pełnymi garściami (wiem SC nie było pierwsze, wzorem mogło być (albo było nawet) anime Cowboy Bebop.
Kultura epoki edo i hiphopowego ulicznego stylu tak się przeniknęły, że stworzyły oryginalną całość niepozwalającą na tak łatwe rozróżnienie poszczególnych elementów nowej jakości. Oprawa dźwiękowa w Champloo stoi również na wysokim poziomie, zastosowany tutaj zabieg znany z Cowboy Bebop (z tym że odwrócony), mianowicie różna epoka na pierwszy rzut oka nie związana w żaden sposób ze ścieżką dźwiękową, a jednak intuicyjnie jest człowiek w stanie stwierdzić, że ten miszmasz to kontrolowany chaos odwzorowujący klimat danej epoki. Elektroniczne beatowe brzmienia w połączeniu z tradycyjnymi melodiami i instrumentami brzmią rewelacyjnie.
Kolorystyka i sposób rysowania postaci oraz tła dla akcji w mojej ocenie zasługują na uznanie. Stworzona jakość pozwalała na większą analizę poszczególnych postaci i głównych bohaterów, którzy z pozoru bardzo różni, to jednak obarczeni pewnymi zaszłościami szukali swojego miejsca w otaczającej ich rzeczywistości.
Z fabuły najbardziej przypadły mi do gustu te "odjechane" odcinki z baseballowym meczem, przekraczaniem granicy, grzybkami czy fałszywymi monetami. Humor i patetyzm też mieszają się w skomplikowanym splocie akcji i historii. Nie wspominając o odwołaniach do pewnych zaszłości historycznych, kulturowych czy kulturalnych.
W mojej ocenie Champloo należy traktować jako bardzo dobry abstrakcyjny utwór, w którym fabuła nie jest aż tak istotna, natomiast Afro jako zwykły utwór kinematograficzny traktujący o pewnej niewyszukanej historii, "dopicowany" niezłą muzyką, świetnymi scenami walk i grafiką na wysokim poziomie.
Ostatnio edytowany przez jinjej (2009-03-21 15:59:29)
日本はきれいなです. 日本女の子にも..
Offline
ja jestem za Champloo, ponieważ Afro miał strasznie słabą fabułę, pozatym kreska nie przypadła mi do gustu. Champloo jest zróżnicowane, czasem nie trafiło w mój gust, ale ogólnie było z czego wybierać, dlatego bije na głowę konkurenta
Offline
Z mojego punktu widzenia:
grafika: Samurai Champloo = Afro Samurai
Muzyka: Samurai Champloo > Afro Samurai
Postacie: Samurai Champloo >> Afro Samurai
Fabuła: Samurai Champloo >>> Afro Samurai
Krótko mówiąc: Samurai Champloo >> Afro Samurai.
Offline
Tak już widzę jak takie studia jak BONES, Manglobe lub Production I.G. wypuszczają jakieś klony Strike Witches, a Gonzo robi mega epicką opowieść rozkładająca na łopatki TTGL.
Studia znaczą bardzo dużo, jedne są lepsze, drugie gorsze, niektóre obniżają loty.
Kiedyś Sunrise robiło świetne anime: Cowboy Bebop, Crest/Banner of the Stars, a dziś wypuszcza Code Geass...
Gonzo zwykle wypuszcza anime z niezłą grafiką i kiepską fabułą, (oczywiście jest kilka wyjątków, ale tak to wygląda).
Ostatnio edytowany przez Zarathustra (2009-03-21 16:04:32)
Offline
W sumie poprzednicy już za mnie wszystko napisali, a więc:
Krótko mówiąc: Samurai Champloo >> Afro Samurai.
Lakonicznie powiem, że się po prostu zgadzam w pełni.
Studia znaczą bardzo dużo, jedne są lepsze, drugie gorsze, niektóre obniżają loty.
Tak jest. Gdy mam coś obejrzeć, pierwsze co robię, to sprawdzam, jakie studio maczało paluszki w farbach, żeby nam wymalować bajkę.
I found an island in your arms
Country in your eyes
Arms that chain, Eyes that lie
Break on through to the other side
Offline
Zarathustra, mamy oceniać anime, nie studio. Prawie każde miało swoje wzloty i upadki, nie może oceniać serii po nazwie studnia. Dla mnie Afro nawet nie stanowi konkurencji dla Samurai'a Champloo.
Offline
Zarathustra, mamy oceniać anime, nie studio. Prawie każde miało swoje wzloty i upadki, nie może oceniać serii po nazwie studnia. Dla mnie Afro nawet nie stanowi konkurencji dla Samurai'a Champloo.
Dokładnie. Jak dla mnie jedynym plusem dla Afro był podkład imć Samuela, reszta to strawna i poprawna przekąska. Poprawne, ale do rewelacyjności konkurenta mu daleko.
Nie bądź zbyt hardy, życie krótko trwa,
A los twój marny, co przeznaczył, to ci da.
Nie bądź zbyt hardy...
Offline
Nie ma co porównywać. Chamoploo to niekwestionowany lider, podobał mi się w każdym calu. Afro jest strasznym średniakiem, chociaż dla krwawych walk i pewnych innych kwestii (choćby dla wyrobienia własnego zdania) warto obejrzeć.
Offline
Zarathustra, mamy oceniać anime, nie studio. Prawie każde miało swoje wzloty i upadki, nie może oceniać serii po nazwie studnia. Dla mnie Afro nawet nie stanowi konkurencji dla Samurai'a Champloo.
No sorry, mój przypadek jest już nie do uratowania, ja zawsze gapię się jakie studio tworzy dany projekt i mam jako takie wyobrażenie czego mogę się spodziewać.
Afro Samurai był już przed produkcją pomyślany jako głupawa historyjka z murzynem palącym skręty i zarzynającym nowych popaprańców i wyszło to zgrabnie.
Samurai Champloo to świetna historia z dobrym wyważeniem odcinków pokręconych i tych poważnych. Jedyne wspólne elementy tych dwóch anime to samurajskie miecze i klimat hip hopu (czy tam rapu, nie znam się na tej muzyce).
Ten zabawny klimat z SC mi się podobał, ten z AS już mniej, ale też wybitnie kiepskie to nie było.
Offline
dla mnie bez porównania Samurai Champloo... humor, klimat i w ogóle lepiej mi się oglądało Champloo....
a Afro - płyta fabuła, klimat jako taki czasami nudny....
Offline
Moim zdaniem Champloo jest o niebo lepszy od afro samuraia. Afro miał potencjał, ale jak dla mnie został zmarnowany, można było zrobić więcej odcinków, rozwinąć fabułę, wyjaśnić wszystkie wątki, a jak wyszło każdy wie. Do tego jeszcze film strasznie schematyczny i przewidywalny.
I choćbym szedł ciemną doliną-zła się nie ulęknę, bo to właśnie ja jestem największym skur**synem w tej dolinie.
Offline
Gonzo zwykle wypuszcza anime
Wypuszczało... Na szczęście.
(...) z niezłą grafiką (...)
Yyyy.... że co? Chyba nie sugerujesz ze te ich obrzydliwe efekty 3d którymi tak się szczycą są niezłe? Większy plastik ciężko znaleźć w konkurencyjnych produkcjach. Mieli wkład w kilka fajnych anime (nhk, gakutsuou, bokurano), ale grafika (3d) nie była ich mocną stroną.
Offline
Z mojego punktu widzenia:
grafika: Samurai Champloo = Afro Samurai
Muzyka: Samurai Champloo > Afro Samurai
Postacie: Samurai Champloo >> Afro Samurai
Fabuła: Samurai Champloo >>> Afro SamuraiKrótko mówiąc: Samurai Champloo >> Afro Samurai.
Nic dodać nic ująć
Offline
Imo tytuły zbyt różne, by móc je porównywać. SC było zgrabną historią w niezłej oprawie. Afro było dla mnie żałosne pod każdym względem, zmuszałem się, oglądając.
"Skazany na zajebistość"
Offline
Ja tu zbytnie widzę nic do porównywania oprócz faktu, że są samuraje i hiphop w tle. Fakt faktem, że SC jest w pytę tytułem, nad którym nie chce mi się zbytnio rozwodzić.
Za to o Afro mi się chce Dla mnie tytuł bardzo dobry. Może dlatego, że lubię totalny miks w przedstawianym świecie, a w Afro wypadło to bardzo zgrabnie - nawiązania do religii wschodu i zachodu, feudalna Japonia i nowoczesna technika, Azjaci i Czarni, a co za tym idzie różne kultury. Grafika jest świetna, lubię taką kreskę. Muzyka miażdży, The RZA genialnie oddał podkładem klimat. Bohaterowie też są ok, choć bywały i wpadki, np. Sio, strasznie rozgadana... Podobało mi się też rozbicie Afro na ja milczące i ja rozwydrzone. Poza tym jest kupa smaczków, ot choćby Brat 3, który w jedynce cały czas przewijał się w tle ze słuchawkami na uszach, pogrążony w swoim transie, pomysł Kumy ("a myślałem, że widziałem już wszystko" ), teksty Ninjy Ninjy. Z kolei fabuła jest prosta i niczego skomplikowanego w niej było trzeba. Akcja toczy się prostym torem, bez jakichś wymysłów. W końcu cel jest prosty - zemsta. A że to klimat samurajski i ogólnie świat jest pogrążony w chaosie mordu z powodu przepasek, cała rzeźna jest jak najbardziej usprawiedliwiona. Nie widzę tu miejsca na "zemstę wyrafinowaną" typu 'Oldboy'.
Komu Afro się miał spodobać, temu się spodobał. I ja jestem jedną z tych osób. Miałem sporo zabawy przy oglądaniu oraz tłumaczeniu. A jedynkę widziałem jakieś 7 razy
Aha, jeżeli ktoś chce oglądać 1, lepiej obejrzeć wersję 5 odcinkową niż "the movie", wycięli kilka fajnych rzeczy :/
I na koniec, Gonzo nie jest pomysłodawcą Afro. Wersja video powstała w oparciu o mangę, i Takashi Okazaki sam pilnował scenariusza. A po obejrzeniu tego tytułu mam sporą chrapkę na mangę, która trafi na półkę przy najbliższej okazji (jak na razie 2 vole).
myhandhelds.pl - tam robię recki gier na Vitę i Switcha, zamiast tłumaczyć animu :V
Zakupy na Play-Asia $3 taniej z kodem MYPSVITA
Offline
Zarathustra napisał:Gonzo zwykle wypuszcza anime
Wypuszczało... Na szczęście.
Zarathustra napisał:(...) z niezłą grafiką (...)
Yyyy.... że co? Chyba nie sugerujesz ze te ich obrzydliwe efekty 3d którymi tak się szczycą są niezłe? Większy plastik ciężko znaleźć w konkurencyjnych produkcjach. Mieli wkład w kilka fajnych anime (nhk, gakutsuou, bokurano), ale grafika (3d) nie była ich mocną stroną.
Jak to wypuszczało? Splajtowali? Przecież DVD ze Strike Witches miały u żółtków najlepszą sprzedaż.
Akurat wszystkich anime od GONZO nie oglądałem, bo te z fajnymi efektami 3D to szmiry zwykle, wyjątek to Druaga, gdzie ten syf ma swój urok.
Ale jakoś nie pamiętam gównianych efektów w Last Exile, pamiętam za to efekty z Blue Submarine No.6, ale to chyba było jedno z pierwszych anime wykorzystujących tak dużo tego typu grafikę.
Offline
Offline